- Czekaj! Rozpoznaję tą okolicę. – Zwolniła trochę samochód. – Mieszkam po drugiej stronie. Tori zgasiła silnik i na jej twarzy rozkwitł rozpromieniający uśmiech.
- No,
to jesteśmy sąsiadkami. Odwróciłam się w jej stronę, poczułam ulgę. Wreszcie dotarłam do domu. Uśmiechnęłam
się lekko.
-
Dziękuję za podwiezienie. – Skinęła głową.
Pobiegłam, przechodząc na drugą stronę ulicy, otwierając bramę. Weszłam,
nie oszczędzając sobie hałasu wejściem. Od razu przypomniało mi się, co w
czasie lekcji planowałam zrobić. Od razu w oczy zrzucił mi się salon,
pokrywający stół obrusem, a na nim jacyś ludzie. Dwoje braci. Policjant i Matematyk? A, jednak to prawda. Zaprosili
ich. Pokręciłam głową w niezadowoleniu. Chrząknęłam, wchodząc głębiej do
salonu. Odwrócili się do mnie, z wyjątkiem Ojca. Patrzyli na mnie, jakbym urwała się z choinki. No,
tak. Mam rozczochrane włosy, i brudna jakbym się turlała w lesie. Cóż, poranny deszcz zrobił
swoje, jeszcze dodać do tego napad. Aż,
złość we mnie wzbiera na myśl o tym, że
ukradł mi komórkę i rzeczy niektóre, jakie posiadałam w torebce. Nawet nie przyjrzałam się, jakie.
Zwróciłam wzrok ku Billo‘wi.
- Dzwoniłam
do ciebie! Dlaczego masz wyłączony telefon? Czy ty wiesz, co ja przeżywałam?
Chciałam, byś mnie odebrał. Ale nie, ty musiałeś w takiej sytuacji mnie
postawić. Byłam sama, musiałam być na zasranym apelu, gdzie w mojej szkole
jakaś dziewczyna została zamordowana! Co gorsze, potem wracałam ze szkoły sama,
nie wiedząc w którą stronę do domu!
Więc, poszłam do parku. Siedziałam, sobie na ławce zziębnięta. A potem nagle
ktoś napada mnie okradając komórkę i
resztę moich rzeczy.
Oddychałam, ledwo łapiąc oddech. Wyrzuciłam to,
co chciałam powiedzieć, może
niezupełnie. Oprócz tych dwojga braci, którzy nadal siedzieli. Ale po
moim nieprzerywanym monologu wstali. Najpierw ten policjant a potem matematyk.
Bill wyglądał jakby nie wiedział o czym ja mówię. Zbiłam go z tropu. Nie
rozumiem, popatrzyłam na niego pytająco. Czekałam na wyjaśnienia, na jakieś
jego usprawiedliwienie, dlaczego wyłączył telefon.
-
Zaraz, zaraz.. przecież dostałem od ciebie wiadomość w południe, że wracasz
rano. Bo miałaś projekt do zrobienia z
koleżanką. Podszedł bliżej do mnie. – Więc, zadzwoniłem pod numer koleżanki, jaki mi podałaś. Rozmawiałem z
nią, aby się upewnić, ale okazało się niepotrzebnie. I zapewniła bym się nie
martwił.
Że
co?! Jakim cudem mogłam mu wysłać wiadomość? To nie możliwe. Patrzyłam na niego
z otwartą gębą z wielkimi jak spodki oczami.
- Nie
wysłałam żadnej wiadomości. – rzekłam cicho. Do siebie, niż do niego.
- W takim razie kto?! – odezwał się
głos z oddali. Po czym osoba stanęła
obok Bill ‘a Oczywiście Ojciec, któżby
inny?. Wtrąca się wtedy, gdy coś się dzieje ze mną. Zdążyłam zauważyć. Troskliwy tatuś który, nie zamienił ze mną ani słowa chociażby
przeprosin do dzisiaj.
Przerażenie w
oczach malowało się na Bill ‘a, za to Ojciec miał wściekły wyraz twarzy.
Z ignorowałam krzyk Ojca. Nie odpowiedziałam na
jego pytanie. Stałam tak, główkując.
Wiadomość. Koleżanka, napad..
Ktoś chce mnie zranić..
A ja, się dowiem kto to taki..
A potem zbadać osobę, kto wysłał do Bill’a
wiadomość. To z pewnością ktoś, kto zna się na komputerach. Z kim o tym
pogadać? Bo, na pewno nie z Bill ‘em ani
z Ojcem. Nie mam nikogo na kim mogłabym polegać. Komu ufać? Zdaje się że, muszę działać sama.
Popatrzyłam
chłodno jeszcze raz na Bill ‘a.
- Po co
ta kolacja? I co oni tu robią? – Wskazałam na Bliźniaków, gdzie stali cały czas
milcząc.
- Zaprosiliśmy ich. Zapomnieliśmy ci powiedzieć. –
odezwał się Ojciec. A, czy ktoś pytał go o zdanie? Wyręczając tym Bill
‘a. Zauważyłam jego mizerną minę. I nie tylko ja. – Zaprosiliśmy ich, ponieważ
są naszymi sąsiadami. Jak zdążyłaś, pewnie zauważyć ten młody policjant, który
był wczoraj u nas, i matematyk – który – uczy cię w szkole, przeprowadzili się niedawno od kilku tygodni tu mieszkają.
- Zanim
się tu wprowadziłam, rozumiem. – odparłam z ironią do siebie. Patrząc na Ojca.
- Reya!
– Zabrzmiał stanowczy głos Bill ‘a. Wyczuł moją ironię. Cóż, nie dziwie mu się, też bym tak zareagowała. Wściekłość
jeszcze nie zmalała. Odwróciłam wzrok od
Ojca do Bill ‘a. Staję się zbyt zmęczona, by się przejmować. Teraz widzę Bill
‘a wściekłego. Po raz pierwszy. –
Powiedz mi, czy nie jesteś ranna? Oh, wczas sobie przypomniał. Podszedł do
mnie, dotykając każdą część mojego ciała. Jego głos na powrót stał się łagodny.
Chociaż jestem zła, a nie powinnam. W końcu to nie jego wina, że nie wiedział
co się działo ze mną.
- Nie,
nic mi nie jest. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
Bill’owi
najwyraźniej ulżyło, widząc go uśmiechniętego.
- To
dobrze.
.Digital Daggers - Bad Intention (zalecam kliknąć, to dodaje klimatu )
Tori
rozwalona, leżała przy laptopie na łóżku z pootwieranymi książkami. Uczyła się
na jutrzejszy konkurs z Literatury Angielskiej. Z jednej strony miała pocztę i
portale społecznościowe otwarte, z drugiej otwarte książki. Powiedziałby ktoś
jej, że nie skupi się mając otwarty Internet, ale Tori zawsze miała kontrolę
nad wszystkim. Zawsze dawała radę, jak do tej pory. Była osobą, która zawsze ma
poukładane w głowie. Była wzorową uczennicą, jak i w domu. Rodzice ją chwalą na każdym kroku, czego się nie
podejmie. Zaś w szkole.. nie powiedziałaby, że jest najlepsza we wszystkim,
jakby chciała. Xenna Fult i jej przyjaciółki stawiły problem.
Xenna dziwnym zbiegiem okoliczności, robiła zawsze
to, co w czasie Tori, i zawsze wychodziło na to, że Xenna była górą, ale Tori
nie poddawała się i z podniesioną głową walczyła z nią. I pomyśleć, że kiedyś byliśmy tak bliskimi przyjaciółkami. –
Powiedziała do siebie. Skupiając się na
wiedzy w książce, przerwał ją dźwięk z laptopa, przychodzącej wiadomości.
Oderwała wzrok z książki.
Od: X
Do: Tori
Pilnuj swojej siostrzyczki, inaczej będzie następna.
Chyba nie chcesz by spotkało to samo co Amber, prawda?
- X
Wstrząsnął nią dreszcz ze strachu. Czyżby
przypuszczenia Bonnie okazały się trafne?
Nie mogła w to uwierzyć. Musiała natychmiast zadzwonić do wszystkich,
ściągnąć ich do siebie.
.
Tego samego dnia, Bonnie postanowiła pożną nocą,
odwiedzić niedaleko dom Fult ‘ów zamiast do swojego. Chciała przez chwilę po
przyglądać się, więc ukryła się za wielkim drzewem w samochodzie. Światła w
oknach były pogaszone. Na co ona liczyła? Jest dość późno i wszyscy pewnie już
spali.
Czekała.
Przymknęła na chwilę oczy. Była zmęczona, chciało
jej się spać. Westchnęła. Nic się nie stanie, jeśli się trochę zdrzemnie w
samochodzie.
20 minut później..
Dźwięk przychodzącej wiadomości ją zbudził. Przetarła
zaspane oczy, biorąc komórkę.
Od:
Nieznajomy
Droga
Bonnie! Czy nie wiesz że, ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Pamiętaj, obserwuję cię. – X.
Wstrzymała oddech. Schowała komórkę, zerknęła na dom Fult’ów, pokój
Xenny był oświecony. Teraz na sto procent była przekonana, kim jest tajemniczy
X. Zapaliła silnik, i odjechała do domu.
.
Alice,
i Ashley natychmiast przyjechali do Tori, mimo później pory. Brakuje tylko
jednej osoby. Bonnie.
-
Gdzie Bonnie? Próbowałam się z nią skontaktować, ale nie odbiera. Może wiecie?
– popatrzyła na nich Tori, zmartwiona. Jeszcze im nie powiedziała, chciała
zaczekać na swoją siostrę i wtedy im pokazać wiadomość. – Alice?
-
Tak, powiedziała że musi pospiesznie gdzieś pojechać, nie powiedziała dokąd. –
Wzruszyła ramionami.
- oh nie, cholera! – syknęła.
-
Tori, o co chodzi? Powiedziałaś przez telefon, że to coś związanego z X.
Tori
westchnęła ciężko.
-
Tak. Zadzwonię do niej jeszcze raz. Mam nadzieję, że wszystko z nią w
porządku..− mruknęła do siebie.
Ashley i Alice popatrzyli na siebie.
-
Tori, martwisz nas. Czemu miałoby jej się coś stać?
-
Okay, powiem wam w skrócie. Bonnie miała
rację, dostałam wiadomość od X.
- Co?
– powiedziały razem.
-
Poczekajcie.. mam łączenie. O, właśnie Bonnie dzwoni. - Bonnie? Gdzie ty się podziewasz?! Dzwoniłam do ciebie kilka razy. Co? Też?.
Przyjedz szybko do mnie, dziewczyny są u mnie. Powiem ci jak będziesz. –
zakończyła połączenie i popatrzyła na swoje przyjaciółki, którzy wyczekiwali
wyjaśnień od Tori. – Jak przyjedzie, powiem wam. Zaczekajmy.
Po
kilku minutach zauważyli, jak Bonnie parkuje nad domem swojej siostry.
-
Nareszcie. Gdzie byłaś? – Tori podeszła do niej, przyciskając ją do siebie.
-
Kręciłam się wokół domu Xenny. Dziewczyny teraz mam pewność że, Xenna jest X!
Musicie mi uwierzyć. Pokaże wam wiadomość.
-
Czekaj, czekaj. Bonnie, wiem o tym.
-
co? Ale jak? Nawet nie.. − Tori
przerwała jej.
-
Chodźcie ze mną na górę.
- O Boże.. –
wydukała cicho Ashley
-
Nie.. – Alice wbiła wzrok w ekran,
zszokowana.
-
Więc.. Amber została zamordowana przez swoją siostrę? – odezwała się ostatnia
Bonnie. Zwracając się z pytaniem do
Tori.
-
Dokładnie.
.
Kolacja jeszcze trwała, więc wzięłam w tym czasie gorącą
kąpiel i przebrałam się w czyste ciuchy. Bill kazał, bym potem zeszła na dół.
Myślałam że po tym, w jakim stanie mnie zastali wszyscy, sobie pójdą. Prosiłam
Bill’ a czy mogę zostać w pokoju.
Oczywiście się nie zgodził. Schodziłam po schodach na dół. Widząc ich,
rozmawiających przy stole, podeszłam do nich.
-
Hej – nieśmiało się uśmiechnęłam w stronę Bill’ a. Zaprzestał rozmowę z
Policjantem. Zapomniałam jak ma na imię. Z
resztą tym lepiej. Odwrócił się do mnie.
-
Oh, Reya usiądź obok Tom’ a. Uśmiech natychmiast mi zrzedł. Bill widząc moją
reakcje, potarł moje ramię, pocieszając. – okay?. Kiwnęłam głową, słabo. Nie
protestując usiadłam obok Ojca. Nie popatrzyłam nawet w jego stronę. Na stole
były pyszności, aż się prosi to wszystko zjeść.
Sałatka z kurczakiem, więc nałożyłam sobie na
talerz. Hmm, a ponoć są wegetarianami. Chyba że, ugotowali specjalnie dla
gości, to miałoby sens. Ciekawe też, kto gotował. Stawiam bardziej na Bill’ a
niż na Ojca. Kolejną porcję nałożyłam małych pomidorów posypanym z
szczypiorkiem. Widzę pieczony indyk oraz, muszę przyznać jest to moje ulubione
jedzenie, czyli zapiekanka z ziemniaków i cukinii. Zjem, jeśli się zmieszczę.
Oni chyba powariowali tyle gotować, tylko dla dwóch gości. To wygląda jakby
było jakieś święto, a nie zwykła kolacja. Nigdy z mamą sobie na tyle nie
pozwalałyśmy. Jedliśmy to, na co było nas stać. Może spróbuję trochę indyku.
Mój wzrok się zatrzymał na potrawach, wyglądającym na wegetariańskie. Ileż
musieli się natrudzić. I to tylko Bill gotował..
Nie
sądziłam, że byłam aż taka głodna. Skończyłam zjeść, nie mam wcale dość, muszę
zjeść moją ulubione danie. Zapiekanka z
cukinii. Wszyscy mieli do dania czerwone wino, oprócz mnie. A, kusi
mnie, by spróbować. Oczywiście jestem niepełnoletnia, więc miałam tylko sok
cytrynowy.
- Reya..− odezwał się Policjant. Oh nie, tylko nie
to. A było tak fajnie, gdy nikt się do mnie nie odzywał. Przerwałam jeść i z
fałszywym uśmiechem spojrzałam na niego.
- Tak?
-
Z Bill’ em i z twoim Ojcem rozmawialiśmy na temat skradzionych rzeczy, w czasie
gdy cię przez chwilę nie było. I stwierdziliśmy to sprawdzić, to znaczy ja.
Możesz mi powiedzieć oprócz telefonu, jakie rzeczy ci skradziono?
Wszyscy popatrzyli na mnie, oczekując co odpowiem.
Posłałam policjantowi szczery uśmiech. Obawiałam się, że pytania będą
nieodpowiednie dla mnie. Przez chwilę zapomniałam o tym zdarzeniu z sprzed
godziny, co miało miejsce.
-
Oczywiście... osoba, która mnie napadła ukradła klucze, portfel, telefon, co
pan zresztą wie i.. tyle. −
wymieniałam. Nie wspomnę mu o liście,
który dostałam od Matki. A, teraz został
skradziony. Nie wiem, na co napastnikowi mój
list? Bardziej się tym martwię, niż portfelem i kluczem. Mogłam go
trzymać w szufladzie, a nie wziąć go ze sobą. Teraz cholernie żałuję. Sto razy
czytałam ten list, czy na lekcjach, czy
na przerwie. W końcu chce rozwiązać zagadkę Matki.
Nadszedł
piątek, a związku z tym czeka
mnie i całą szkołę pogrzeb. Tak, cholernie nie chcę mi się iść. Jestem tu nowa,
i nawet nie wiem po co ja tam idę? Przeprowadziłam się tu w połowie września, w
środku dni nauki szkolnej, bo musiałam i nie miałam na to wpływu.
Ubrałam czarną sukienkę, prostą nie rzucającą się w oczy. Włosy ułożyłam
w kok a makijaż lekki. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół do jadalni.
- Cześć – powiedziałam do Bill’ a.
-
Hej – uśmiechnął się do mnie. – siadaj, śniadanie jeszcze zostało. O której
masz być na pogrzebie?
-
um – spojrzałam na zegarek – za kilka minut. Zdążę jeszcze zjeść. Uśmiechnęłam
się sztucznie.
- Reya, mam coś dla ciebie.
Zaskoczona, posłałam pytające spojrzenie.
-
Myślałem o tym wcześniej, ale nie byłem pewien czy będziesz chciała. – podszedł
do salonu po coś, i wrócił z czymś. Podsunął mi na stoliku nowiutki iphone6
plus. ˗ Reya, wiem jak żyłaś wcześniej z matką. Chciałbym to zmienić, ale nie
tylko dlatego ci to daję. Nie masz telefonu, a musimy mieć kontakt ze sobą,
gdziekolwiek przebywasz poza domem. Od napadu wiele myślałem razem z Tom’em. Postanowiliśmy
ci kupić telefon.
- Mój Ojciec też? – widząc moją reakcję, szybko
zareagował.
- Nie, nie.. my tak postanowiliśmy, ale
ja kupiłem. Reya, jak długo będziesz zła na Tom’a ? Ja, rozumiem co zrobił, też
sam święty nie jest. Ale powinniście porozmawiać.
- Ale to on jest winny. I powinien mnie przeprosić. –
stawałam na swoim.
-
Oczywiście, masz rację, ale wiedz, że mu ciężko jest. Bill westchnął. –
przyjmij ten iphone, Reya proszę.
Patrząc to z iphon’a na niego. W
jego oczach dostrzegłam błaganie. I tak nie mam wyjścia. Nie stać mnie na
telefon, pozostaje tylko go wziąć.
-
Dobrze. – uśmiechnęłam się lekko. To, marzenie każdej nastolatki by, dostać
takiego iphon’a. Nie marzyłam o czymś takim. Jestem bardzo skromna i nigdy nie
żądałam żadnych prezentów.
Wchodziłam do kościoła, najbliżsi i krewni zmarłej
koleżanki siedziały cztery dziewczyny do mnie tyłem. Wielkie drzwi się za mną
lekko zatrzasnęły, powodując lekki hałas. Wszyscy się odwrócili, z wyjątkiem
dziewczyn. Cała czerwona na twarzy, szłam prosto rozglądając się z prawej i
lewej strony, gdzie usiąść. Nienawidzę gdy tak na mnie patrzą. Spostrzegłam
wzrok Tori, uśmiechnęła się lekko do mnie, ręką wskazując, abym usiadła obok
nich. Więc, szybkimi krokami znalazłam się obok Tori.
- Hej.
-
Cześć Tori, muszę spytać dlaczego tu jestem? Nie rozumiem, nie jestem żadną
bliską osobą waszej koleżanki.
-
Po prostu, tak było lepiej.
-
Też bym chciała wiedzieć. ..− burknęła cicho Ashley. Na pewno nie chciała abym
to usłyszała, ale usłyszałam.
-
Co? Spojrzałam na nią. Tori oskarżycielsko szturchnęła ją w ramię.
-
Ashley! – syknęła.
Okay, to było dziwne. O co chodzi?
Msza skończyła się szybko niż myślałam, nie chciałam
czekać na dziewczyny, wyszłam jako pierwsza wybiegając z kościoła. Przystanęłam,
gdy w Iphon’ie zadźwięczał mi,
uświadamiając mnie o wiadomości, jeśli się nie mylę.
Od: Nieznajomy.
Wiem wszystko, co zrobiliście Matce Reyii Trümper, suki
– X
Co
takiego?!
.
- Ashley, mogłaś zachować to do siebie,
a nie powiedzieć na głos przy Reyi. – krzyknęła Alice do Ashley. Wychodząc już
z kościoła. Alice i Ashley wykłócali się, nie przestając. Ich telefony, kłótnie
przerwały.
- Znowu – rzekła znudzona Tori – ciekawe co tym
razem.− przewróciła oczami. Miała dość X.
Od:
Nieznajomy.
Wiem wszystko, co zrobiliście Matce Reyii Trümper, suki
– X
P.S
ONA TAKŻE O TYM JUŻ WIE.
Wszystkie dziewczyny wstrzymali oddech, nie spodziewały się takiej
wiadomości, ale zaraz. Coś im nie pasowało, jak to Matka Reyii?
-
Czy.. wy – Tori miała gulę w gardle – myślicie to, co ja? Wszystkie spojrzały
na nią.
Kiwnęli
głowami.
-
Mam, rozumieć że w wakacje, podczas pobytu w Niemczech, gdzie zaprzyjaźniliśmy
się z Loren to..to matka Reyi?! –zapiszczała Bonnie.
- Na
to wygląda – odpowiedziała zszokowana Ashley.