sobota, 8 listopada 2014

2. Nieznajomy

                                                                     Secrets 




Pakowanie szło mi opornie, wciąż moje myśli krążyły w mojej głowie wobec listu mamy.
Nie wiedziałam dokładnie, o której wyjeżdżamy, wiem tylko tyle że po południu.
Nie przejmowałam się już tak bardzo wyprowadzką, bardziej martwiłam się tym, co było zawarte w liście. Wydawało mi się, że znam ją tak dobrze by wiedzieć o niej wszystko, jednak pozory mylą.
     Przeszłość mamy jest dla mnie tajemnicą, a zarazem zagadką jej śmierci rzucając mi wyzwanie kto się przyczynił do śmierci mojej matki.
     Nie jestem w stanie sobie powiedzieć czy podołam temu zadaniom, ale sama z pewnością tego nie dokonam. Wrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki, kiedy miałam zamiar skończyć mój wzrok spoczął na ścianie, gdzie było zdjęcie obramowane w ramkę, przytulona z mamą na plaży.
     Pamiętam ten dzień doskonale, aż uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Byliśmy na wakacjach w Chorwacji, jedyne na jakie byłam. Ściągnęłam z ramki zdjęcie i schowałam je do małej przegródki w walizce, wzięłam i postawiłam je obok mojej sypialni.
    Czas zejść na dół i pokazać się domownikom. Nie wiem ile zajęło mi na rozmyślaniu nad listem i spakowaniu się, ale w każdym bądź razie straciłam poczucie czasu.
W salonie nikogo nie zastałam, więc weszłam do kuchni i zauważyłam siedzących gości oprócz babci. Podeszłam bliżej, gdzie dwie obce mi osoby stały do mnie tyłem rozmawiając. Chrząknęłam tak aby mnie usłyszeli. Po chwili się odwrócili, spojrzeli na mnie. Nikt się z nich nie odezwał.
      ̶   Gdzie babcia? Spoglądałam na nich bez emocji oczekując odpowiedzi. Nawet nie wiem jak mają na imię, ten niższy brunet z brodą czyli mój ojciec, uciekał wzrokiem ode mnie.
   Natomiast wyższy od niego blondyn wpatrywał się we mnie współczująco. Gdyby nie w głowie list od matki, przejęłabym się obecną sytuacją jaka była wczoraj podczas obiadu.
Nie potrzebuję litości tylko dlatego że straciłam matkę. Nie chcę udawanej miłości skierowane w moją stronę. Nie znam ich tak samo jak oni mnie.
       ̶  Twoja babcia za niedługo wróci, powiedziała nam że jak zejdziesz to że przed wyjazdem musisz coś zjeść, jedzenie masz w salonie. — odezwał się w końcu blondyn. ̶ Twój wujek, Bill. Podał dłoń w moją stronę, uśmiechając się. Patrzyłam się w jego lewą wytatuowaną dłoń, która wisiała w powietrzu, wyczułam jak się zmieszał wiedząc że ją nie podałam.
    Schował swoją dłoń do obcisłych rurek, które miał na sobie. ̶ Miło mi w końcu poznać wujka — odparłam sarkastycznie. – i dzięki za informację ale nie jestem głodna, zjem po drodze. O której wyjeżdżamy?. Walnęłam prosto z mostu aby mieć to za sobą, a że nie chciałam na nich dłużej patrzeć i wdać się w dalszą konwersację z nim, bo raczej ten drugi milczał jak grób, nie wypowiadając ani słowa, ze spuszczoną głową.
Dostrzegłam w oczach blondyna smutek. Dalej czekałam na odpowiedź stojąc ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej wpatrując się to na blondyna to na bruneta.
     – Za nie całe 30 minut. — odburknął mój ojciec z zachrypniętym głosem, podnosząc głowę do góry patrząc na mnie z bólem w oczach? Tak, dokładnie. Skinęłam głową i ruszyłam do swojego pokoju, czekając aż babcia wróci, gdziekolwiek poszła, mam zamiar się dowiedzieć.
.

Starsza Kobieta usiadła na krześle oczekując na człowieka który jest w trakcie prowadzenia śledztwa jej zmarłej córki. Wczesnym rankiem obudził jej telefon z wydziału samobójstw policyjnego w Berlinie. Siedząc, denerwowała się wiadomościami które miała się dowiedzieć od niejakiego Daviesa. Nie wiedziała czy dobre lub złe. Nie uwierzyła że jej córka popełniła ot tak sobie samobójstwa, kochała życie mimo przeciwności losu jakie jej spotykały. Była silna. Nie poddawała się, ale nie byli na tyle blisko by wiedzieć o jej wszystkich tajemnicach.
     Usłyszała jak ktoś wchodzi, odwróciła się i spostrzegła młodego mężczyznę i wstała się z nim przywitać.
       – Witam Panią Rosalie Luft — Obaj podając sobie dłonie, usiedli. – Jak się Pani miewa? Uśmiechając się serdecznie.
       – W porządku. Panie Poruczniku zatelefonował Pan z rana do mnie że Pan ma jakieś wiadomości w sprawie mojej córki. Chciałabym wiedzieć.
       – Przechodzimy od razu do rzeczy, dobrze. Tak, właściwie mam tu akta Pani zmarłej córki, w którym ja i mój partner prowadziliśmy dochodzenie w tej sprawie. — Otwiera akta, je spoglądając.— Jedno jest pewne,Pani córka popełniła samobójstwo. Uznaliśmy z moim partnerem że to było samobójstwo planowane. Czy Pani przypadkiem nie znalazła listu pożegnalnego córki?
      Słuchając Porucznika, była zszokowana, zdenerwowana jednocześnie wiadomościami. Dalej nie wierzyła że to samobójstwo,może jej córka się nie zwierzała ze swoich problemów, ale znała ją na tyle by wyczuć między prawdą, a kłamstwem wśród ludzi.
     – Nie, nie znalazłam. Panie Poruczniku, nie wierzę że popełniła samobójstwo, moja córka była pełna życia, radosna.
     – Rozumiem. Wie Pani nie pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją, i jak Pani mówi, jak każdy rodzic nie wierzy że ich własne dziecko dopuściło się do takiego czynu. Jednak, jak Pani mówię, nie istnieje jakakolwiek opcja, że mogłoby być inaczej. U Pani córki, wyglądało to tak, że po prostu wbiła sobie nóż w klatce piersiowej. Zbieraliśmy także dowody i rozmawialiśmy z jej znajomymi. Dowody same pokazują nam że to po prostu zwykłe samobójstwo Lauren Luft i sprawa jest od dziś zamknięta. To wszystko, na temat Pani córki.
     Nie miała nic do powiedzenia Porucznikowi. Co by mogła powiedzieć na temat córki? Jak i tak nie wiedziała jakich problemów miewała. A sprawa była — jak wspomniał sam Porucznik — zamknięta.
    – Dobrze, rozumiem. W takim razie żegnam. — Wstała i ruszyła ku wyjściu. Zanim zamknęła ze sobą drzwi, odwróciła się gdzie siedział Porucznik i spojrzała ostatni raz i wyszła lekko trzaskając drzwiami.

.


Leżałam w swojej sypialni, patrząc w sufit zastanawiając się gdzie babcia tak długo załatwia sprawy. Nigdy tak nie przebywała w mieście co najmniej na 20 minut, co dopiero godzina. Założę się że nasz lot do Ameryki dawno nam odleciał.
Dalej mam nadzieję że babcia się rozmyśli i nie będę mogła się przeprowadzać do Ameryki. Usłyszałam otwieranie drzwi z mojego pokoju. Podnosząc się, usiadłam widząc wchodzącą moją babcie, uśmiechnęłam się.
    – Hej babciu gdzie tak długo byłaś? — Usiadła obok mnie, uśmiechając się.
    – Wybacz kochanie, musiałam załatwić sprawę na mieście. Przeze mnie nie wylecieliście do Ameryki. To nic, macie lot za godzinę. Jadłaś coś skarbie?
    – Nie, uznałam że po drodze coś zjem. Babciu myślałam że tu zostanę. Miałam nadzieję że się rozmyślisz.
    – Kochanie, Rozmawialiśmy już na ten temat wczoraj. Nie zmieniłam zdania. Tam w Stanach masz szanse na przyszłość. Tutaj dobrze wiesz że, nie masz przyjaciół. Zauważając że nie czujesz się dobrze w szkole gdzie cię prześladowano. Dobrze będzie ci w Ameryce. Ojciec i Wujek się tobą zaopiekują.
    – Nie wiem, babciu.. oni są dla mnie obcy. — Wypowiadając bezsilnie opadając na poduszki, ciężko wzdychając.

Niczego nie byłam pewna co dla mnie los przygotował w nowym kraju, z nowymi ludźmi otaczających mnie dookoła. Jestem na pokładzie prywatnego samolotu. Od wyjścia z domu nie zamieniłam żadnego słowa z dwoma obcymi mi ludźmi.
Spoglądałam na nocne niebo pełen gwiazd przez okno samolotu. Myślałam o wszystkim. Moje myśli nagle zaprzątały morderstwem mojej mamy. Nie wiem, czy w ogóle popełniła samobójstwo? Czy Policja mogła się pomylić? Zgaduję że, tylko ja wiem o liście w którym znalazłam, i niech tak pozostanie. Właśnie Skrzynka — przypomniałam sobie — szybko wstając do walizki gdzie były w miejscu gdzie schowałam tą skrzynkę mamy, przeszukując wszystkie części miejsca przegródek, prawie się załamując że jej nie wzięłam. Jeszcze raz na dolnej przegródce zajrzałam dokładnie wyciągając kosmetyczkę, ponownie zerkając odetchnęłam z ulgą ujrzawszy pozłacaną dachówkę z Chin. Schowałam z powrotem do walizki i udając się na swoje miejsce, poczułam na sobie czyjś wzrok, odwróciłam się w lewą stronę dostrzegając bruneta świdrującymi mnie spojrzeniami w moim kierunku.
   – Coś nie tak?
   – Nie, tylko byłem ciekaw tej skrzyni, skąd ją masz? — Poważniejąc.
Nie sądził chyba że mu powiem. To moja sprawa, nie jego. Obiecałam dotrzymać obietnicy i jej nie złamie. Chociaż jeśli chodzi o sprawę mojej mamy która — jak dla mnie — nie jest do końca rozwiązana, to chciałabym wiedzieć co się stało naprawdę , kiedy uznano według policjantów że to samobójstwo.
   – Nie sądzę że miałabym ci powiedzieć, swoją drogą to się tyczy mnie tej skrzyni, i nie widzę powodów dla którego byś wiedział. Aż zdziwiłam się sama sobie, jak odpowiedziałam na pytanie ojca ciekającą z ust we mnie ironię. Nie wiem, czy to sprawia sama jego obecność przy moim boku, czy tylko dlatego że sam fakt jest moim ojcem który pojawił się w moim życiu z znienacka. Jestem nieśmiałą osobą, ale gdyby tak byłabym w gronie rówieśników, nie odpowiedziałabym tak, jak do tej pory.
Cały czas patrzyłam na jego profil, chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi gdyż widziałam jak walczy ze złością, zaciskając pięście aż knykcie mu pobielały. Odłożył swojego laptopa z Apple i znalazł się obok mnie siadając.
   – Słuchaj, możesz mnie nienawidzić lub nie, ale trochę szacunku mi się należy. Zapytałem spokojnie, więc nie oczekiwałem odpowiedzi. Skrzynię której posiadasz „JA” podarowałem twojej matce zanim dowiedziałem się że jest z tobą w ciąży. I przyznaję się że nie chciałem tego dziecka!
    Jego złość była aż za bardzo widoczna. Nie spodziewałam się tych przykrych słów, że aż łzy cisnęły się do moich oczu. Jestem wrażliwa i jak ktoś mówi mi coś , co jest przeszłością, rozklejam się jak małe dziecko. Nie chcę okazywać mu że udało mu się mnie złamać. W takiej chwili jak ta, zamykam się w łazience na długie godziny.
Pokręciłam głową, nie dowierzając. Zrzuciłam go z fotela i wybiegłam zamykając się w łazience pozwalając łzom płynąc po policzkach, siadając na klozetce toaletowej.

.

Bill przyglądał się zdarzeniom chwilę temu. Nie ukrywał że jego starszy brat wypowiadając ostatnie zdanie, przegiął. Czasami mu się wydaje że to on jest najmądrzejszym bliźniakiem. Jego brat najpierw mówi, a potem myśli. Kiedy żałuje przychodzi z tym do Billa o poradę co powinien zrobić,aby to naprawić. I tym razem też tak się stało.
    Tom podchodząc do brata, opadł zakrywając swoimi dłońmi twarz.
       – Bill, chyba przesadziłem.. — popatrzył na niego bezradnie. – Nie chciałem aby tak wyszło ale, wyprowadziła mnie z równowagi. Teraz bardziej mnie z nienawidzi. Miałem się starać, jak na początek naszej rozmowy idzie mi kiepsko.
      – Tom, bardzo przesadziłeś. Mogłeś sobie darować ostatnie zdanie, a wstrzymać się ze złością. Dobrze wiesz że to do niczego dobrego nie prowadzi. Teraz pozwól że pójdę do niej, może uda mi się z nią porozmawiać. Daj jej czas, aż pozna cię lepiej, a wtedy przekona się co do ciebie. Na razie pokazałeś się jej z jak najgorszej strony. — Poklepał brata po ramieniu. Wstając udał się do Reyi, gdzie przebywała ponad półgodziny.
Tom zastanawiał się nad słowami brata i w duchu musiał przyznać mu rację. Żałował, tych parę zdań w jej stronę. Nie zna jej, i był zdezorientowany w momencie jak wybiegła w stronę łazienki. Wyglądała na przerażoną, dopiero zrozumiał co powiedział. Mógł się spodziewać jak zareaguje jego córka. Zapomniał że jest zbyt wrażliwa i nieśmiała.
W dniu kiedy przyjechał do Berlina na lotnisku razem z Billem, czekała na nich babcia Reyi. Opowiadała w skrócie cechy jej charakteru, po czym przypomniał sobie dopiero teraz, dostrzegając jej reakcję. Nie wie, jak to zrobi, ale postanowił że po tym jak wybuchnął ze złości przeprosi, i jak najbardziej postara się do niej zbliżyć.

.

Siedziałam już dłuższy czas, zgiętymi nogami do klatki piersiowej, zapłakana. W mojej głowie mam słowa ojca które mnie tak zabolały, a przed oczami ciągle mam twarz jego poczerwieniałego ze złości. Bałam się. Przecież tak naprawdę go nie znam.
    ̶  Reya? Porozmawiamy? Tu Bill, wujek.
Porozmawiać? Nawet nie wiem czy jestem w stanie rozmawiać i zaufać. Jedyną osobą z którą mogłam o wszystkim porozmawiać i darzyć pełnym zaufaniem była mama. Strasznie mi brakuje jej, tęsknię za nią. Na myśl o mamie, przyprawia mnie o ból w klatce piersiowej. Dlaczego Bóg musiał mi ją odebrać?
Nie odpowiedziałam od razu. Uspokajałam się po tym, co usłyszałam.
Zajęło mi to chwilę.
  Odtworzyłam drzwi i ujrzałam wysokiego blondyna.

Rozmowa z wujkiem podniosła mnie na duchu. Był ciepły w stosunku do mnie. Powiedział parę słów o tacie, od razu wyprzedzając mu że nie chciałam o nim słyszeć, ale był upartym człowiekiem, jak zauważyłam.
Okazał się dla mnie osobą, w którym mogłabym mówić mu o problemach, i mógłby uzyskać moje zaufanie.


Przebywałam w dużej Wilii i właśnie wujek oprowadzał mnie, gdzie co jest. W razie jakbym się zgubiła, mogę zawsze dzwonić.
    Przez cały lot byliśmy pogłębieni w rozmowie aż wymieniliśmy się nawzajem numerami. Czułam się jakby ojciec który przebywał w tym samym samolocie, nie istniał. Rozkazał mi nawet mówić po imieniu, ponieważ mówienie do niego „wujek” czułby się staro. I tak dla mnie byłoby nazwanie go tak za wcześniej.Na tą chwilę aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wujek wspomniał że jutro już zaczynam klasę z nowymi uczniami i nauczycielami w La.
   Grymas od razu pojawił się na mojej twarzy. Nie lubiłam szkoły, nie z powodu nauki, ale ze w względu na ludzi. Nie wiem, jak naprawdę teraz tu w Ameryce mnie przyjmią. Mam czarne scenariusze co do jutrzejszego dnia.
   Nie widziałam ojca od wejścia do domu, aż do teraz, z resztą po co ja się przejmuję? To po jego stronie leży wina

   Jest południe. Przez prawie cały dzień byłam w towarzystwie wujka. Omawialiśmy plan na jutro. Ja — szkoła, oni — na wywiad do jakiegoś radia u JOJO.
   Rozpakowywałam się w swoim — dość dużym pokoju. Ściany były koloru białym, meble bordowym, a na środku była duża sypialnia. Po prawej stronie, było lustro ze stołem a na nich kwiaty. Obok sypialni była komoda biała i lampka w kolorze takie same jak meble, było ich dużo. Więc, mogę być spokojna, o moje ciuchy, pozostanie mi jeszcze miejsca w szafie. Pokój był ładny w sam raz dla mnie.
   Ze zmęczenia tak podróż mnie zmęczyła że poszłam spać wcześniej.
                                       
                                                Got a secret

Konsumowałam śniadanie, lada chwila wychodzę do szkoły. Ojciec w końcu raczył się pokazać, ale bez odezwania się. Byłam myślami rówieśnikami ze szkoły których niestety poznam. Nie jestem osobą zbyt towarzyską, w szkole jestem zazwyczaj nieśmiała. Zbierałam się do szkoły, ze schodów zbiegł Bill ubrany w skórzaną czarną kurtkę z ćwiekami i rurkami na czerwono.
     – Gotowa?. Wyprostowałam się, poprawiając kurtkę, zawieszając na ramię torbę. Bill zadbał oto by wiedzieć jaki plan mam na dzisiejszy dzień. Uśmiechnęłam się promiennie.
     – Tak.
     – To dobrze, choć odprowadzę cię na przystanek autobusu szkolnego. Wybacz, że z nami Toma nie ma.
     – Nic nie szkodzi, nawet nie obchodzi mnie to. Przyjedziesz po mnie ze szkoły? — Wychodząc z domu, szliśmy wzdłuż drogi do przystanku.
    – Niestety nie mogę, ale nie martw się, wrócisz tym samym autobusem. Jesteś zdenerwowana? — posłał mi lekki uśmiech.
   – Powiedzmy, trochę.
   – Na pewno dasz sobie radę. Już jesteśmy.
Stanęliśmy, i czekaliśmy na mój autobus. Po chwili przyjechał.
   – Powodzenia, zobaczymy się później... A zapomniałbym, masz. — wręczając mi klucze   – możliwe że jeszcze nas nie będzie. Skinęłam głową, wsiadając do autobusu. Rozglądałam się za poszukiwaniem jakiegoś wolnego miejsca. Wszystkie były zajęte. Czułam jak oglądali się za mną, zajęłam w końcu miejsce na tyłach autobusu, obok jakiegoś szatyna.
     Jako ostatnia wyszłam z autobusu i od razu widząc szkołę po drugiej stronie, przeszłam ruszając w stronę budynku szkoły. Moje zdenerwowanie dało o sobie znać. Wchodząc, pchając ciężkie drzwi do przodu wolnymi krokami, podziwiając szkołę Amerykańską. Przełknęłam gulę w gardle, gdy spośród zebranych uczniów gęsiego na korytarzu przy szafkach, spoczęli swoje spojrzenia na mnie.
    Nie lubiłam zwracać na siebie uwagę. Nie wiem co takiego jest interesującego, gdy nowy uczeń przychodzi do szkoły, i plotkowanie o danej osobie.
Poczułam jak się czerwienię przechodząc.
    Salę miałam napisane na karteczce, gdzie miałam mieć lekcje angielskiego z Panem Andreasem Fult'em.
   Szukanie odpowiedniej sali nie było trudne. Jakaś 4 dziewcząt stała pod salą. Bacznie mnie obserwowały. Oddaliłam się kilka kroków dalej od nich.
Wyjęłam z kieszeni Samsunga by się czymś zająć do dzwonka, akurat gdy koperta migotała mi na ekranie, informując mnie że wiadomość mam. Może Bill napisał.


Od: Nieznajomy
Witaj w nowej szkole spośród kłamczuchów.
Zobaczymy jak długo wytrzymasz.
Miłego dnia, suko -x.

Co to ma być? Kto to napisał? Odpisać nie idzie. 
Nie podawałam nikomu numer, jak to jest możliwe?
Nerwowa rozglądałam się dookoła zebranych tu osób.

Życie jest pełen niespodzianek,
dobre lub złe,

i tak musisz się z tym zmierzyć.
             

Witam was,
  Drodzy czytelnicy, po miesiacu i paru dniach dodaję kolejny rozdział. Czekaliście? 
Mam nadzieję że udało mi się napisać go  o wiele dłuższy jak chciałam. 
Proszę,abyście też komentując lub po lewej stronie tweetneli z  hashtagiem  #ZemstaPoLatach.
miłego czytania. 





5 komentarzy:

  1. Ja czekałam! Zgłaszam się, o tu! Widzisz mnie? Długi ten rozdział, fakt, ale nie zmienia to tego, iż szybko przeminął mi przed oczami.
    Reya jest zagadkową dziewczyną, poniekąd potrafię w niej dostrzec swoje cechy. Tom przerósł sam siebie mówiąc takie rzeczy. On zdecydowanie powinien najpierw pomyśleć, a potem mówić. Bo potem mogą się pojawić niechciane skutki. Wiedziałam, że Bill będzie tym fajniejszym i szybko załapie z nią kontakt. Jest taki ciepły wobec wszystkich, ale jak wiadomo nie zawsze będzie mógł być przy Rei. Nie chce mi się wierzyć, że jej matka popełniła samobójstwo. Jest wiele czynników, które sprawiają, że to się po prostu wyklucza. Ostatnie zdanie teraz cały czas siedzi mi w głowie. Nie wiem dlaczego. Z dużą niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Reyi... W jednej chwili zwalił jej się na głowę cały świat, a teraz jeszcze Tom dolał oliwy do ognia tym głupim tekstem. Wkurzył mnie... No cóż, nawet jemu się zdarza, jak widać ;) Podoba mi się troskliwy Bill ;) I chciałabym, żeby między nimi zaiskrzyło, aczkolwiek tak duża różnica wieku byłaby niewskazana xd Ale to tylko moje osobiste marzenia ;D
    W każdym razie rozdział smutny, przejmujący i ponownie owiany tajemnicą... Intrygujesz mnie coraz bardziej ;)
    Mała uwaga ode mnie: w wiadomościach tekstowych nie da się zastrzec numeru, ale to drobny szczegół ;)
    Buziaki, no i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ah, tak myslałam, dzieki za uwagę. xD jak dobrze pójdzie mi z weną, rozdział będzie o wiele wcześniej niz miesiąc.

      Usuń
    2. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia, tak więc zaczekam ;)

      Usuń
  3. Mam nadzieję,że bohaterka przekona się do swojego ojca :)

    OdpowiedzUsuń