Pakowanie szło mi
opornie, wciąż moje myśli krążyły w mojej głowie wobec listu
mamy.
Nie wiedziałam
dokładnie, o której wyjeżdżamy, wiem tylko tyle że po południu.
Nie przejmowałam się
już tak bardzo wyprowadzką, bardziej martwiłam się tym, co było
zawarte w liście. Wydawało mi się, że znam ją tak dobrze by
wiedzieć o niej wszystko, jednak pozory mylą.
Przeszłość mamy
jest dla mnie tajemnicą, a zarazem zagadką jej śmierci rzucając
mi wyzwanie kto się przyczynił do śmierci mojej matki.
Nie jestem w stanie
sobie powiedzieć czy podołam temu zadaniom, ale sama z pewnością
tego nie dokonam. Wrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki,
kiedy miałam zamiar skończyć mój wzrok spoczął na ścianie,
gdzie było zdjęcie obramowane w ramkę, przytulona z mamą na
plaży.
Pamiętam ten dzień
doskonale, aż uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Byliśmy na wakacjach w
Chorwacji, jedyne na jakie byłam. Ściągnęłam z ramki zdjęcie i
schowałam je do małej przegródki w walizce, wzięłam i postawiłam
je obok mojej sypialni.
Czas zejść na dół
i pokazać się domownikom. Nie wiem ile zajęło mi na rozmyślaniu
nad listem i spakowaniu się, ale w każdym bądź razie straciłam
poczucie czasu.
W salonie nikogo nie
zastałam, więc weszłam do kuchni i zauważyłam siedzących gości
oprócz babci. Podeszłam bliżej, gdzie dwie obce mi osoby stały
do mnie tyłem rozmawiając. Chrząknęłam tak aby mnie usłyszeli.
Po chwili się odwrócili, spojrzeli na mnie. Nikt się z nich nie
odezwał.
̶ Gdzie babcia? Spoglądałam
na nich bez emocji oczekując odpowiedzi. Nawet
nie wiem jak mają na imię, ten niższy brunet z brodą —
czyli mój ojciec,
uciekał wzrokiem ode
mnie.
Natomiast
wyższy od niego blondyn wpatrywał się we mnie współczująco.
Gdyby nie w głowie list
od matki, przejęłabym się obecną sytuacją jaka
była wczoraj podczas
obiadu.
Nie
potrzebuję litości tylko dlatego że straciłam matkę. Nie chcę
udawanej miłości skierowane w moją stronę. Nie znam ich tak
samo jak oni mnie.
̶ Twoja babcia za niedługo wróci, powiedziała nam że jak zejdziesz
to że przed wyjazdem musisz coś zjeść, jedzenie masz w
salonie. — odezwał się w końcu blondyn. ̶ Twój wujek, Bill.
Podał dłoń w moją stronę, uśmiechając się. Patrzyłam się
w jego lewą wytatuowaną dłoń, która wisiała w powietrzu,
wyczułam jak się zmieszał wiedząc że ją nie podałam.
Schował
swoją dłoń do obcisłych rurek, które miał na sobie.
̶ Miło mi w końcu poznać wujka —
odparłam sarkastycznie. – i dzięki za informację ale nie jestem
głodna, zjem po drodze. O której wyjeżdżamy?. Walnęłam prosto
z mostu aby mieć to za sobą, a że nie chciałam na nich dłużej
patrzeć i wdać się w dalszą konwersację z nim, bo raczej ten
drugi milczał jak grób, nie wypowiadając ani słowa, ze
spuszczoną głową.
Dostrzegłam
w oczach blondyna smutek. Dalej czekałam na odpowiedź stojąc ze
skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej wpatrując się to na
blondyna to na bruneta.
– Za
nie całe 30 minut. — odburknął mój ojciec z zachrypniętym
głosem, podnosząc głowę do góry patrząc na mnie z bólem w
oczach? Tak, dokładnie. Skinęłam głową i ruszyłam do swojego
pokoju, czekając aż babcia wróci, gdziekolwiek poszła, mam
zamiar się dowiedzieć.
.
Starsza
Kobieta usiadła na krześle oczekując na człowieka który jest
w trakcie prowadzenia śledztwa jej zmarłej córki. Wczesnym
rankiem obudził jej telefon z wydziału samobójstw policyjnego w
Berlinie. Siedząc, denerwowała się wiadomościami które miała
się dowiedzieć od niejakiego Daviesa. Nie wiedziała czy dobre
lub złe. Nie uwierzyła że jej córka popełniła ot tak sobie
samobójstwa, kochała życie mimo przeciwności losu jakie jej
spotykały. Była silna. Nie poddawała się, ale nie byli na tyle
blisko by wiedzieć o jej wszystkich tajemnicach.
Usłyszała
jak ktoś wchodzi, odwróciła się i spostrzegła młodego mężczyznę
i wstała się z nim przywitać.
– Witam
Panią Rosalie Luft — Obaj podając sobie dłonie, usiedli. –
Jak się Pani miewa? Uśmiechając się serdecznie.
– W
porządku. Panie Poruczniku zatelefonował Pan z rana do mnie że Pan
ma jakieś wiadomości w sprawie mojej córki. Chciałabym wiedzieć.
– Przechodzimy
od razu do rzeczy, dobrze. Tak, właściwie mam tu akta Pani zmarłej
córki, w którym ja i mój partner prowadziliśmy dochodzenie w tej
sprawie. — Otwiera akta, je spoglądając.— Jedno jest
pewne,Pani córka popełniła samobójstwo. Uznaliśmy z moim
partnerem że to było samobójstwo planowane. Czy Pani przypadkiem
nie znalazła listu pożegnalnego córki?
Słuchając
Porucznika, była zszokowana, zdenerwowana jednocześnie
wiadomościami. Dalej nie wierzyła że to samobójstwo,może jej
córka się nie zwierzała ze swoich problemów, ale znała ją na
tyle by wyczuć między prawdą, a kłamstwem wśród ludzi.
– Nie,
nie znalazłam. Panie Poruczniku, nie wierzę że popełniła
samobójstwo, moja córka była pełna życia, radosna.
– Rozumiem.
Wie Pani nie pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją, i jak
Pani mówi, jak każdy rodzic nie wierzy że ich własne dziecko
dopuściło się do takiego czynu. Jednak, jak Pani mówię, nie
istnieje jakakolwiek opcja, że mogłoby być inaczej. U Pani
córki, wyglądało to tak, że po prostu wbiła sobie nóż w
klatce piersiowej. Zbieraliśmy także dowody i rozmawialiśmy z jej
znajomymi. Dowody same pokazują nam że to po prostu zwykłe
samobójstwo Lauren Luft i sprawa jest od dziś zamknięta. To
wszystko, na temat Pani córki.
Nie
miała nic do powiedzenia Porucznikowi. Co by mogła powiedzieć na
temat córki? Jak i tak nie wiedziała jakich problemów miewała. A
sprawa była — jak wspomniał sam Porucznik — zamknięta.
– Dobrze,
rozumiem. W takim razie żegnam. — Wstała i ruszyła ku wyjściu.
Zanim zamknęła ze sobą drzwi, odwróciła się gdzie siedział
Porucznik i spojrzała ostatni raz i wyszła lekko trzaskając
drzwiami.
.
Leżałam
w swojej sypialni, patrząc w sufit zastanawiając się gdzie
babcia tak długo załatwia sprawy. Nigdy tak nie przebywała w
mieście co najmniej na 20 minut, co dopiero godzina. Założę
się że nasz lot do Ameryki dawno nam odleciał.
Dalej
mam nadzieję że babcia się rozmyśli i nie będę mogła się
przeprowadzać do Ameryki. Usłyszałam otwieranie drzwi z mojego
pokoju. Podnosząc się, usiadłam widząc wchodzącą moją babcie,
uśmiechnęłam się.
– Hej
babciu gdzie tak długo byłaś? — Usiadła obok mnie, uśmiechając
się.
– Wybacz
kochanie, musiałam załatwić sprawę na mieście. Przeze mnie nie
wylecieliście do Ameryki. To nic, macie lot za godzinę. Jadłaś
coś skarbie?
– Nie,
uznałam że po drodze coś zjem. Babciu myślałam że tu zostanę.
Miałam nadzieję że się rozmyślisz.
– Kochanie,
Rozmawialiśmy już na ten temat wczoraj. Nie zmieniłam zdania. Tam
w Stanach masz szanse na przyszłość. Tutaj dobrze wiesz że,
nie masz przyjaciół. Zauważając że nie czujesz się dobrze w
szkole gdzie cię prześladowano. Dobrze będzie ci w Ameryce.
Ojciec i Wujek się tobą zaopiekują.
– Nie
wiem, babciu.. oni są dla mnie obcy. — Wypowiadając bezsilnie
opadając na poduszki, ciężko wzdychając.
Niczego
nie byłam pewna co dla mnie los przygotował w nowym kraju, z
nowymi ludźmi otaczających mnie dookoła. Jestem na pokładzie
prywatnego samolotu. Od wyjścia z domu nie zamieniłam żadnego
słowa z dwoma obcymi mi ludźmi.
Spoglądałam
na nocne niebo pełen gwiazd przez okno samolotu. Myślałam o
wszystkim. Moje myśli nagle zaprzątały morderstwem mojej mamy. Nie
wiem, czy w ogóle popełniła samobójstwo? Czy Policja mogła się
pomylić? Zgaduję że, tylko ja wiem o liście w którym znalazłam,
i niech tak pozostanie. Właśnie Skrzynka — przypomniałam sobie
— szybko wstając do walizki gdzie były w miejscu gdzie schowałam
tą skrzynkę mamy, przeszukując wszystkie części miejsca
przegródek, prawie się załamując że jej nie wzięłam. Jeszcze
raz na dolnej przegródce zajrzałam dokładnie wyciągając
kosmetyczkę, ponownie zerkając odetchnęłam z ulgą ujrzawszy
pozłacaną dachówkę z Chin. Schowałam z powrotem do walizki i
udając się na swoje miejsce, poczułam na sobie czyjś wzrok,
odwróciłam się w lewą stronę dostrzegając bruneta świdrującymi
mnie spojrzeniami w moim kierunku.
– Coś
nie tak?
– Nie,
tylko byłem ciekaw tej skrzyni, skąd ją masz? — Poważniejąc.
Nie
sądził chyba że mu powiem. To moja sprawa, nie jego. Obiecałam
dotrzymać obietnicy i jej nie złamie. Chociaż jeśli chodzi o
sprawę mojej mamy która — jak dla mnie — nie jest do końca
rozwiązana, to chciałabym wiedzieć co się stało naprawdę ,
kiedy uznano według policjantów że to samobójstwo.
– Nie
sądzę że miałabym ci powiedzieć, swoją drogą to się tyczy
mnie tej skrzyni, i nie widzę
powodów dla którego byś wiedział. Aż zdziwiłam się sama sobie,
jak odpowiedziałam na pytanie ojca ciekającą z ust we mnie
ironię. Nie wiem, czy to sprawia sama jego obecność przy moim
boku, czy tylko dlatego że sam fakt jest moim ojcem który pojawił
się w moim życiu z znienacka. Jestem nieśmiałą osobą, ale
gdyby tak byłabym w
gronie rówieśników, nie odpowiedziałabym tak, jak do tej pory.
Cały czas patrzyłam
na jego profil, chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi gdyż
widziałam jak walczy ze złością, zaciskając pięście aż
knykcie mu pobielały. Odłożył swojego laptopa z Apple i znalazł
się obok mnie siadając.
– Słuchaj,
możesz mnie nienawidzić lub nie, ale trochę szacunku mi się
należy. Zapytałem spokojnie, więc
nie oczekiwałem
odpowiedzi. Skrzynię
której posiadasz „JA”
podarowałem twojej matce zanim dowiedziałem się że jest z tobą w
ciąży. I przyznaję się
że nie chciałem tego dziecka!
Jego
złość była aż za bardzo widoczna. Nie spodziewałam się tych
przykrych słów, że aż łzy cisnęły się do moich oczu. Jestem
wrażliwa i jak ktoś mówi mi coś , co jest przeszłością,
rozklejam się jak małe dziecko. Nie chcę okazywać mu że udało
mu się mnie złamać. W takiej chwili jak ta, zamykam się w
łazience na długie godziny.
Pokręciłam
głową, nie dowierzając. Zrzuciłam go z fotela i wybiegłam
zamykając się w
łazience pozwalając łzom płynąc po policzkach, siadając na
klozetce toaletowej.
.
Bill
przyglądał się zdarzeniom chwilę temu. Nie ukrywał że jego
starszy brat wypowiadając ostatnie zdanie, przegiął. Czasami mu
się wydaje że to on jest najmądrzejszym bliźniakiem. Jego
brat najpierw mówi, a potem myśli. Kiedy żałuje przychodzi z
tym do Billa o poradę co powinien zrobić,aby to naprawić. I tym
razem też tak się stało.
Tom
podchodząc do brata, opadł zakrywając swoimi dłońmi twarz.
– Bill,
chyba przesadziłem.. —
popatrzył na niego
bezradnie. – Nie
chciałem aby tak wyszło ale, wyprowadziła mnie z równowagi.
Teraz bardziej mnie z nienawidzi. Miałem się starać, jak na
początek naszej rozmowy idzie mi kiepsko.
– Tom,
bardzo przesadziłeś. Mogłeś sobie darować ostatnie
zdanie, a wstrzymać się ze złością. Dobrze wiesz że to do
niczego dobrego nie prowadzi. Teraz
pozwól że pójdę do niej, może uda mi się z nią porozmawiać.
Daj jej czas, aż pozna cię lepiej, a wtedy przekona się co do
ciebie. Na razie pokazałeś się jej z jak najgorszej strony. —
Poklepał brata po
ramieniu. Wstając udał się do Reyi, gdzie przebywała ponad
półgodziny.
Tom
zastanawiał się nad słowami brata i w duchu musiał przyznać mu
rację. Żałował, tych parę zdań w jej stronę. Nie zna jej, i
był zdezorientowany w momencie jak wybiegła w stronę łazienki.
Wyglądała na przerażoną,
dopiero
zrozumiał co powiedział. Mógł
się spodziewać jak zareaguje jego córka. Zapomniał że jest zbyt
wrażliwa i nieśmiała.
W
dniu kiedy przyjechał do Berlina na lotnisku razem z Billem, czekała
na nich babcia Reyi. Opowiadała w skrócie cechy jej charakteru, po
czym przypomniał sobie dopiero teraz, dostrzegając jej reakcję.
Nie wie, jak to zrobi, ale
postanowił że po tym jak wybuchnął ze złości przeprosi, i
jak najbardziej postara się do niej zbliżyć.
.
Siedziałam
już dłuższy czas, zgiętymi nogami do klatki piersiowej,
zapłakana. W mojej głowie mam słowa ojca które mnie tak zabolały,
a przed oczami ciągle mam twarz jego poczerwieniałego ze złości.
Bałam się. Przecież tak naprawdę go nie znam.
̶ Reya? Porozmawiamy? Tu Bill, wujek.
Porozmawiać?
Nawet nie wiem czy jestem w stanie rozmawiać i zaufać. Jedyną
osobą z którą mogłam o wszystkim porozmawiać i darzyć pełnym
zaufaniem była mama. Strasznie mi brakuje jej, tęsknię za nią.
Na myśl o mamie, przyprawia mnie o ból w klatce piersiowej.
Dlaczego Bóg musiał mi ją odebrać?
Nie
odpowiedziałam od razu. Uspokajałam się po tym, co usłyszałam.
Zajęło
mi to chwilę.
Odtworzyłam
drzwi i ujrzałam wysokiego blondyna.
Rozmowa
z wujkiem podniosła mnie na duchu. Był ciepły w stosunku do mnie.
Powiedział parę słów o tacie, od razu wyprzedzając mu że nie
chciałam o nim słyszeć, ale był upartym człowiekiem, jak
zauważyłam.
Okazał
się dla mnie osobą, w którym mogłabym mówić mu o problemach, i
mógłby uzyskać moje zaufanie.
Przebywałam
w dużej Wilii i właśnie wujek oprowadzał mnie, gdzie co jest. W
razie jakbym się zgubiła, mogę zawsze dzwonić.
Przez
cały lot byliśmy pogłębieni
w rozmowie aż wymieniliśmy
się
nawzajem numerami. Czułam się jakby ojciec który przebywał w tym
samym samolocie, nie istniał. Rozkazał
mi nawet mówić po imieniu, ponieważ mówienie do niego „wujek”
czułby się staro. I tak dla mnie byłoby nazwanie go tak za
wcześniej.Na tą chwilę
aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wujek wspomniał że
jutro już zaczynam klasę z nowymi uczniami i nauczycielami w La.
Grymas
od razu pojawił się na mojej twarzy. Nie lubiłam szkoły, nie z
powodu nauki, ale ze w względu na ludzi. Nie wiem, jak naprawdę
teraz tu w Ameryce mnie przyjmią. Mam czarne scenariusze co do
jutrzejszego dnia.
Nie
widziałam ojca od wejścia do domu, aż do teraz, z resztą po co ja
się przejmuję? To po jego stronie leży wina
Jest
południe. Przez prawie cały dzień byłam w towarzystwie wujka.
Omawialiśmy plan na jutro. Ja — szkoła, oni — na wywiad do
jakiegoś radia u JOJO.
Rozpakowywałam
się w swoim — dość dużym pokoju. Ściany były koloru białym,
meble bordowym, a na środku była duża sypialnia. Po prawej
stronie, było lustro ze stołem a na nich kwiaty. Obok sypialni była
komoda biała i lampka w kolorze takie same jak meble, było ich
dużo. Więc, mogę być spokojna, o moje ciuchy, pozostanie mi
jeszcze miejsca w szafie. Pokój był ładny w sam raz dla mnie.
Ze
zmęczenia tak podróż mnie zmęczyła że poszłam spać
wcześniej.
Konsumowałam
śniadanie, lada chwila wychodzę do szkoły. Ojciec w końcu raczył
się pokazać, ale bez odezwania się. Byłam myślami rówieśnikami
ze szkoły których niestety poznam. Nie jestem osobą zbyt
towarzyską,
w szkole jestem zazwyczaj nieśmiała. Zbierałam
się do szkoły, ze schodów zbiegł Bill ubrany w skórzaną
czarną
kurtkę z ćwiekami i
rurkami na czerwono.
– Gotowa?.
Wyprostowałam się, poprawiając kurtkę, zawieszając na ramię
torbę. Bill zadbał oto by wiedzieć jaki plan mam na dzisiejszy
dzień. Uśmiechnęłam się promiennie.
– Tak.
– To
dobrze, choć odprowadzę cię na przystanek autobusu szkolnego.
Wybacz, że z nami Toma nie ma.
– Nic
nie szkodzi, nawet nie obchodzi mnie to. Przyjedziesz po mnie ze
szkoły? — Wychodząc z domu, szliśmy wzdłuż drogi do
przystanku.
– Niestety
nie mogę, ale nie martw się, wrócisz tym samym autobusem. Jesteś
zdenerwowana? — posłał mi lekki uśmiech.
– Powiedzmy,
trochę.
– Na
pewno dasz sobie radę. Już jesteśmy.
Stanęliśmy,
i czekaliśmy na mój autobus. Po chwili przyjechał.
– Powodzenia,
zobaczymy się później... A zapomniałbym, masz. — wręczając mi
klucze – możliwe że jeszcze nas nie będzie. Skinęłam głową,
wsiadając do autobusu. Rozglądałam się za poszukiwaniem jakiegoś
wolnego miejsca. Wszystkie były zajęte. Czułam jak oglądali się
za mną, zajęłam w końcu miejsce na tyłach autobusu, obok
jakiegoś szatyna.
Jako
ostatnia wyszłam z autobusu i od razu widząc szkołę po drugiej
stronie, przeszłam ruszając w stronę budynku szkoły. Moje
zdenerwowanie dało o sobie znać. Wchodząc, pchając ciężkie
drzwi do przodu wolnymi krokami, podziwiając szkołę Amerykańską.
Przełknęłam gulę w gardle, gdy spośród zebranych uczniów
gęsiego na korytarzu przy szafkach, spoczęli swoje spojrzenia na
mnie.
Nie
lubiłam zwracać na siebie uwagę. Nie wiem co takiego jest
interesującego, gdy nowy uczeń przychodzi do szkoły, i
plotkowanie o danej osobie.
Poczułam
jak się czerwienię przechodząc.
Salę
miałam napisane na karteczce, gdzie miałam mieć lekcje
angielskiego z Panem Andreasem Fult'em.
Szukanie
odpowiedniej sali nie było trudne. Jakaś 4 dziewcząt stała pod
salą. Bacznie mnie obserwowały. Oddaliłam się kilka kroków dalej
od nich.
Wyjęłam
z kieszeni Samsunga by się czymś zająć do dzwonka, akurat gdy
koperta migotała mi na ekranie, informując mnie że wiadomość
mam. Może Bill napisał.
Od:
Nieznajomy
Witaj
w nowej szkole spośród kłamczuchów.
Zobaczymy
jak długo wytrzymasz.
Miłego
dnia, suko -x.
Co
to ma być? Kto to napisał? Odpisać nie idzie.
Nie
podawałam nikomu numer, jak to jest możliwe?
Nerwowa
rozglądałam się dookoła
zebranych tu osób.
Życie
jest pełen niespodzianek,
dobre
lub złe,
i
tak musisz się z tym zmierzyć.
Witam was,
Drodzy czytelnicy, po miesiacu i paru dniach dodaję kolejny rozdział. Czekaliście?
Mam nadzieję że udało mi się napisać go o wiele dłuższy jak chciałam.
Proszę,abyście też komentując lub po lewej stronie tweetneli z hashtagiem #ZemstaPoLatach.
miłego czytania.
Ja czekałam! Zgłaszam się, o tu! Widzisz mnie? Długi ten rozdział, fakt, ale nie zmienia to tego, iż szybko przeminął mi przed oczami.
OdpowiedzUsuńReya jest zagadkową dziewczyną, poniekąd potrafię w niej dostrzec swoje cechy. Tom przerósł sam siebie mówiąc takie rzeczy. On zdecydowanie powinien najpierw pomyśleć, a potem mówić. Bo potem mogą się pojawić niechciane skutki. Wiedziałam, że Bill będzie tym fajniejszym i szybko załapie z nią kontakt. Jest taki ciepły wobec wszystkich, ale jak wiadomo nie zawsze będzie mógł być przy Rei. Nie chce mi się wierzyć, że jej matka popełniła samobójstwo. Jest wiele czynników, które sprawiają, że to się po prostu wyklucza. Ostatnie zdanie teraz cały czas siedzi mi w głowie. Nie wiem dlaczego. Z dużą niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i dużo weny życzę! :3
Szkoda mi Reyi... W jednej chwili zwalił jej się na głowę cały świat, a teraz jeszcze Tom dolał oliwy do ognia tym głupim tekstem. Wkurzył mnie... No cóż, nawet jemu się zdarza, jak widać ;) Podoba mi się troskliwy Bill ;) I chciałabym, żeby między nimi zaiskrzyło, aczkolwiek tak duża różnica wieku byłaby niewskazana xd Ale to tylko moje osobiste marzenia ;D
OdpowiedzUsuńW każdym razie rozdział smutny, przejmujący i ponownie owiany tajemnicą... Intrygujesz mnie coraz bardziej ;)
Mała uwaga ode mnie: w wiadomościach tekstowych nie da się zastrzec numeru, ale to drobny szczegół ;)
Buziaki, no i weny życzę ;)
ah, tak myslałam, dzieki za uwagę. xD jak dobrze pójdzie mi z weną, rozdział będzie o wiele wcześniej niz miesiąc.
UsuńMówią, że nadzieja umiera ostatnia, tak więc zaczekam ;)
UsuńMam nadzieję,że bohaterka przekona się do swojego ojca :)
OdpowiedzUsuń