Bałam
się, cholernie. Kimkolwiek jest nadawca wiadomości, mógł równie
dobrze się pomylić do jakiejkolwiek osoby miała być adresowana.
Niczym się nie zajmowałam przez pół dnia niż milczeniem na
kolejnych lekcjach. Usiłowałam się słuchać Nauczyciela ale za
każdym razem miałam obraz tej wiadomości i nic nie mogłam na to
poradzić. Najprzyjemniejszą i ciekawą lekcją był dla mnie
angielski, polubiłam tego młodego Fult'a. Już na początek kiedy
musiałam się przedstawić przed klasą spaliłam buraka, jąkając
się co spowodowało salwę śmiechu całego pomieszczenia.
Zdecydowanie nie lubię zamieszania wokół siebie.
Nadeszła
pora lunchu a ja nadal tkwiłam zatłoczonym tłumie wśród uczniów.
Rozglądałam się po całej stołówce na zajmowanie, gdzieś
wolnego miejsca. Jęknęłam niezadowolona, gdy spostrzegłam że,
po prawej stronie siedzą cztery dziewczyny i to tam było jedyne
miejsce . Wszystkie miejsca praktycznie były zajęte. Nie zwlekając
dłużej, ruszyłam przed siebie w tamtym kierunku.
-
Można? — spojrzenia
dziewcząt przeszywały mnie na wskroś a ja zaczęłam się
bardziej denerwować na brak odpowiedzi z ich strony. Długie
milczenie przerwała brunetka.
-
jasne, nie krępuj się —
posłała mi pocieszający uśmiech, na co ja odwzajemniłam. -
Jesteś Reya tumper?
Nie
mogłam powstrzymać śmiechu w duchu, jak wypowiedziała moje
nazwisko. Powstrzymując się, poprawiłam ją.
-
Trümper. Reya Trümper.
-
Oh, wybacz. —
lekko się uśmiechnęła.
-
Nic się nie stało. Zdarza się.
Jadłam
w milczeniu.
Nienawidziłam
gdy wszyscy na mnie zerkali w czasie spożycia posiłku. Czułam jak
na moich policzkach wstępuje czerwień. Zostawiając połowa
jedzenia, wyrzuciłam je. Nie wytrzymałam do końca w spokoju zjeść,
a tak bardzo liczyłam na długą przerwę obiadową. Ponieważ byłam
strasznie głodna.
Wyszłam.
Milcząc, przechodząc korytarze ze spuszczoną głową, szybkimi
krokami przyspieszając w stronę wyjścia.
Miałam
szczęście że, nie miałam tak dużo godzin lekcyjnych, bo nie
chciałabym już na początek opuszczać lekcji i w dodatku byłby to
dla mnie zły jak i zarówno dla Billa oraz ojca początek.
Przekręcałam
kluczę w drzwiach po czym, otwarły się. Weszłam do środka. Nie
było nikogo. Bill i Ojciec byli na wywiadzie.
Zdjęłam
kozaki i kurtkę, udając się do siebie. Padłam na łóżko,
zmęczona. Pierwszy dzień w nowej szkole był męczący i
stresujący. Ludzie, wiadomość od nieznajomego tak bardzo mnie
zdenerwowała, że nie wiedziałam co robić. Pierwszy raz mam
styczność z czymś takim. Nie wiem, czy to jakiś pieprzony kiepski
żart,czy mam to raczej traktować jako grozę? Czy ktoś raczej
chce zniszczyć mi życie. Jeszcze sprawa listu mojej matki. Nie
wyjaśniona sprawa do końca morderstwa matki, ta niewiedza mnie
bardziej przygnębia niż kiedykolwiek. Aczkolwiek, nie wiem czy
została zamordowana czy raczej popełniła samobójstwo. Potrzebuję
dowodów, by połączyć jakoś te fakty. Dojść do prawdy. Tak,
teraz wiem że, chcę się podjąć tego wyzwania o które matka
prosiła w liście.
Zdaję
sobie sprawę że, podjęcia się takiego wyzwania będzie mi grozić
życiem. Co się nie robi z miłości do swojej matki?
.
Gabrielle
Dallas wysiadła z samochodu i niczym z prędkością światła,
podążyła w kierunku otaczającego jej ekipę. Nie wiedziała co
się stało ale, obudził ją telefon z wydziału zabójstw. Nie
dość, że poprzedniej nocy zabalowała w gronie przyjaciół, to
obiecano jej dzień wolnego. Jak bardzo mogła być w błędzie, gdy
plany się zmieniły. Była wściekła, miała cholernego kaca, i
czuła że dziś nie jest zdolna do dzisiejszej pracy. Zawsze tak
było, i tym razem nie będzie mogła się na niczym skoncentrować.
Podeszła do Detektywa – który zauważył ją pierwszy,
uśmiechając się zadziornie.
-
No, proszę, proszę kogo moje oczy widzą? Kacyk daje ci się we
znaki widzę.
Od
kiedy zaczęła pracować w tej branży, Detektyw Ben od ich
początkującej znajomości uwielbiał jej działać na nerwy.
Nienawidziła tego. Wiedział o tym, dlatego lubił z nią się
drażnić. Myślała, że to minie, że to chwilowe. Pomyliła się.
Za każdym razem, kiedy pracowali razem było tak samo. Odpłacała
się tym samym, i tym razem tak jest. Jak zawsze.
Spojrzała
na niego krytycznie i z ironią odpowiedziała.
-
Daruj sobie! Nie mam dziś ochoty się z tobą drażnić. Lepiej
powiedz co mamy ?
-
Dobrze, moja partnerko. Mamy tu zamordowaną nastolatkę. Zabójca od
razu ją nie zamordował, jak sama widzisz najpierw ją torturował,
zaczynając od pocięcia jej wszystkie części ciała. Po ranach
nastolatki, widać że się broniła. Przed końcem, musiał ją
udusić i zgwałcić. Dość drastycznie to wygląda prawda?
Dallas
aż się wzdrygnęła, widząc ciało zamordowanej nastolatki. Była
przyzwyczajona do takich widoków ale, dzisiejszy dzień był
wyjątkiem. Nie mogła na to dłużej patrzeć. Razem z Ben'em
zabierając istotne dla nich dowody na miejscu zbrodni zbierali się
do swoich wozów i odjechali do biura.
.
Ashley,
Tori, i Bonnie przesiadywali konsumując jedzenie u przyjaciółki
Alice, wesoło o czymś dyskutując.
-
Słuchajcie, co myślicie o tej nowej? – odezwała się brunetka,
spoglądając na nich uważnie. Przerwali na chwilę jeść i wszyscy
spojrzeli na Bonnie.
-
Wydaje się dość nieśmiała, szara myszka.. taka przestraszona.
Biedna, musi mieć nieciekawą przeszłość. Chodzą pogłoski, że
to córka znanej sławnej gwiazdy. Aż przykro patrzeć, że jest
sama. Nie pomyśleliście by tak, właściwie ją poznać? Pomóc jej
się nie zgubić w tej szkole. Co wy na to dziewczyny?
Dziewczyny
zastanawiali się nad propozycją Ash. I zdecydowali że pomogą
dziewczynie się odnaleźć w tej szkole.
.
Aby
choć na chwilę oderwać się myślami dotyczącymi mojej matki,
pisałam esej na dany temat, zadany przez Pana Fult'a. Nie był
trudny, więc nie musiałam się wysilać o proszenie kogokolwiek
pomocy. Gdy skończyłam, postanowiłam zajrzeć do poczty, czy
przypadkiem nie mam jakieś wiadomości. Właściwie, nie wiem na
kogo oczekuję. Chyba z nudów. Nie mam żadnych przyjaciół, aby z
kimś pisać, bądź poznać. Miałam już wylogować się, gdy
przykuła mną uwaga jakaś wiadomość..
Od
: Anonim
Jak
to jest być samotnym? Nie mieć przyjaciół?. Oh, to takie przykre,
że nikt nie pozna prawdziwej, nieśmiałej Rey. Aż miło się
patrzy. - X
Co
do cholery? Znowu jakiś anonim. Albo ktoś chce mnie porządnie
nastraszyć, albo uprzykrzyć mi życie. Muszę tutaj sprawdzić
kamery.
Zaczęłam robić
bałagan, zrzucając rzeczy z półki dokładnie wypatrując jakiegoś
urządzenia . Nie ma. Dalej szukałam, nie omijając żadne miejsca
w moim pokoju.
.
Wywiad
u JOJO był dla nich przezabawny. Nie opuszczały ich gromkie śmiechy
praktycznie przez cały czas. Świetnie się bawili, nareszcie było
znowu wrócić do show-biznesu, poczuć znowu to, co kiedyś. Sesje,
wywiady, koncerty. To coś, co zawsze kochali, a najbardziej z nich,
to na żywo dawanie z siebie wszystko na trasie koncertowej w której,
niebawem się odbędzie i rozmowy z fanami.
-
Dziękuję wam chłopaki za wywiad. Fajnie było was znowu zobaczyć.
- My również, dziękujemy. – odpowiedział Bill.
Nagrywanie
zostało skończone. Cały zespół zbierał się do wyjścia.
Pożegnali się z pozostałymi i odprowadzili G'S na lotnisko.
Ponownie zobaczą się nad próbami przed trasą.
Wracali
do domu. Zeszło im to długo niż myśleli. Byli podekscytowani
nadchodzącymi wydarzeniami, rozmawiając zawzięcie, przy tym się
śmiejąc. Droga do domu była krótka, nie mieszkali zbyt daleko. Zatrzymywali
się, i wyszli z samochodu. Obaj z wyśmienitymi humorami, weszli do
środka.
-
Nie ma to jak lepiej być w domu.
- Tak, i się
zrelaksować. Chcesz piwo?
- Jasne. –
Odpowiedział mu brat i rozwalił się na kanapie.
Po
chwili widząc Billa uśmiechniętego, niosącego mu upragniony napój
podał mu go i usiadł.
-
Dzięki. – Relaksowali się spokojną ciszą. Nie trwała ono
długo, gdyż usłyszeli huk, dochodzący z góry. Popatrzeli na
siebie zaskoczeni.
-
To z pokoju Reyi. – wydukał Bill. Wstali, odkładając swoje
napoje na stół i prosto wybiegli na górę.
.
Nigdzie
nie ma tej kamery. Jak to możliwe?. Zostało jeszcze jedno
pomieszczenie do sprawdzania. Moja łazienka, więc tam się
skierowałam.
Wszystko
zrzuciłam na podłogę, nie patrząc. Ups. Doniczka z kwiatkiem
spadła, przy czym wywołało to głośnym hałasem. Byłam tak
spanikowana tą wiadomością od tajemniczego „X” że miałam to
gdzieś. Musiałam znaleźć tą zasraną kamerę, nie pozwolę by
ktoś mnie obserwował.
Wyszłam
z łazienki, napotykając zszokowanego wujka i ojca , rozglądając
się po bałaganie jaki narobiłam, raczej określiłabym to tak ;
mój pokój wyglądał jakby przebiegło tornado. Wpatrywałam się w
nich, jakbym widziała ducha. Nie potrafiłam wydobyć z siebie
żadnego słowa. Nie wiedziałam, jak teraz się wytłumaczyć.
-
O jesteście już. Szybko wróciliście. – Posłałam im lekki
uśmiech, odwracając wzrok w innym kierunku, aby tylko na nich nie
patrzeć.
-
Reya, co się tutaj stało?
Obaj
stali przerażeni widokiem, jakim zastali w pokoju. Bill, wiercił
swoim spojrzeniem we mnie, oczekując odpowiedzi ode mnie. A Tom tak
samo, z tym że w jego czekoladowych oczach dostrzec można, poczucie
winy. Dalej mnie nie przeprosił i wydaje mi się że, że do tego
długo się zbiera. Nie odpowiedziałam Billo'wi. Wpatrywałam się
tępo, milcząc. - Reya?.. Powiesz nam ? Coś nie tak w szkole? –
zmartwił się.
Wahałam
się, czy zachować to do siebie, że ktoś nas w domu obserwuje,
czy powiedzieć im o tym. Takie rzeczy powinni wiedzieć,
postanowiłam im powiedzieć.
-
Myślę, że ktoś nas obserwuje... – Popatrzyłam na nich
poważnie, to jasne, byli zdezorientowani.
-Zaraz,
jak to obserwowani? Skąd wiesz? – odezwał się Ojciec. Nie zerkałam
na niego. Nie chciałam zmięknąć i powiedzieć sobie, by dać
spokój z jego przeprosinami, i to co powiedział w samolocie
wybaczyć. Jednak,
odpowiedziałam na jego pytanie.
-
Po prostu.. wiem. Szukałam kamery, stąd bałagan.
-
Kamery?! – zbulwersował się Ojciec – Reya? Popatrz na mnie do
cholery, i powiedz co się dzieje? I przestań. Choć na chwilę
schowaj uraz do mnie. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Odwróciłam wzrok od Billa i spojrzałam na niego. Myślałam tylko
o tym, że ktoś czyha na nasze życie, nie myślałam o ojcu, ale w
dalszym ciągu nie darzę żadną sympatią do Ojca.
-
Tak. Dostałam, tak jakby wiadomość od anonima i zasugerowałam że
mogą u nas w domu mieć ukryte kamery. Myślę, że mogą być
wszędzie.
Siedziałam
na schodkach i czekałam niecierpliwie, aż kilka funkcjonariuszy
zakończą poszukiwania dotyczące kamery. Spodziewałam się, że
wezwą policję, jednakże sądziłam że, obejdzie się to, bez
tego z dyskrecją. Ojciec i Bill byli zajęci rozmową, a ja
chciałabym mieć to już z głowy. Żeby już stąd wyszli wraz z
tą pieprzoną kamerą, by poczuć się bezpiecznie ze świadomością
że,nikt mnie nie będzie obserwować, a może i również w całym
domu. Miałam wiele rzeczy do zrobienia na jutrzejszy dzień szkoły,
a wołałabym robić coś, niżby zadręczać się wiadomością od
nieznajomego, ale inaczej funkcjonować nie potrafię, gdy w głowie
mam najczarniejsze scenariusze.
Dostrzegłam
idącego w moją stronę młodego policjanta – jak na mnie –
dość młodego. Wygląda mi na mniej więcej w moim wieku.
-
Witam, nazywam się Andrew Jackson. – Przywitał się ze mną.
Odwzajemniłam jego gest, podając mu rękę, aż po moim całym
ciele przeszły ciarki, wzdrygnęłam się nie wiedzieć czemu,
odsunęłam szybko rękę.
-
Miło mi – Powiedziałam cicho z nieśmiałym uśmiechem.
Przyglądał mi się, jakby chciał wyczytać wszystkie moje
tajemnice z mojej głowy. Był dziwny. Jego oczy, były błękitne i
wielkie. – jednym słowem – był przystojny.
-
Twój Ojciec i Wujek zawiadomili nas, ponieważ w waszym domu
prawdopodobnie jest kamera..– zaczął mówić delikatnie, jakby
miał do przekazania mi złych wiadomości, a może tylko mi się
wydaję.
-
Tak – przyznałam.
Policjant
westchnął głęboko.
-
Niestety ich nie ma. – Spojrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi,
reakcji, cokolwiek. - Ale twój Ojciec, wspomniał o jakieś
wiadomości ? – bardziej zapytał, niż stwierdził.
Stałam
tak przed nim, gdy padły słowa policjanta o kamerze, że ich nie
ma. Zacięłam się. Jak to ich nie ma? Sądziłam że,to ja źle
szukałam i byłam pewna że, gromada funkcjonariuszy z FBI –
którzy, że tak powiem – pofatygowali się przyjechać, mimo tak
naprawdę według nich to strata czasu, bo mieli ważne sprawy do
wykonania, ale Ojczulek był tak przerażony że ktoś nas obserwuję,
ogarnęła go taka panika, że nawet Bill nie potrafił go uspokoić
i wezwał FBI.
Nieco
się ożywiłam, że to jeszcze nic straconego, że wiadomość od
nieznajomego będzie dowodem na to, że tego nie wymyśliłam, bo
zerkając po twarzach pozostałych policjantach, stwierdzam iż są
zirytowani, źli, że stracili tyle szmat czasu na szukanie, czegoś
czego nie ma.
-
Tak, właśnie. Niech Pan pójdzie ze mną, wiadomość dostałam,
gdy sprawdzałam pocztę. Laptopa mam w pokoju. Odwróciłam się
przodem i zaczęłam iść po schodach, gdy usłyszałam szum idących
za mną kroków. Zdezorientowana, odwróciłam się w stronę salonu.
Uniosłam prawą brew do góry, w zdziwieniu na widok policjantów.
Nie rozumiałam. Skierowałam wzrok do młodego policjanta, z którym
przed momentem rozmawiałam. Widząc nieme zapytanie w moich oczach,
odezwał się.
-
Ah, wszyscy chcą zobaczyć tą wiadomość. – Pokiwałam głową,
nic nie odpowiadając, wchodziłam po schodkach do pokoju, zwanym
który wyglądał, jakby przebiegł po nim tornado. Nie sądziłam
że, aż tak wszystkim zżera ciekawość. Wiedziałam, że nie oto
im chodziło. Oni chcieli wiedzieć czy nie zwariowałam –
pomyślałam.
Poruszyłam
myszką, by mi się ekran wyświetlił. Wcześniej zostawiłam go
otwartego, gdy wpadłam w panikę, dowiadując się że, jestem
obserwowana. Nie wylogowywałam się z tej poczty, więc powinna być
tu ta wiadomość. Przebiegałam wzrokiem, zjeżdżając w dół
myszką. Byłam przekonana, że wiadomość była pierwsza, od
wszystkich jakich
przeczytałam.
-
Co do cholery? Gdzie ta pieprzona wiadomość. Przysięgam, była tu
i nie usuwałam jej.
– Zaczęłam
wpadać w szał. Nie obchodziło mnie że, wszyscy się na mnie
gapią i słuchają. Pokręciłam głową, nie dowierzałam.
Usiadłam, bezradna na krzesło. Jak to możliwe, że dostałam tą
wiadomość godzinę temu, a kiedy miałam ten dowód pokazać, to
nagle zniknęła. Słyszałam szepczących policjantów, zapewne
między sobą. Jedynie usłyszałam słowa
gburowatego do
albo Ojca lub Wójka, który
– jak
na moje oko – był
wredny. Zgaduję, że chyba był szefem.
-
Proszę porozmawiać z nią poważnie i następnym razem się upewnić
o zawiadomienie nas, bo jak widzę było tego gówno warte. Do
widzenia!
Usłyszałam
trzaśnięcie drzwiami, A to oznaczało że, gburowaty wyszedł.
Patrzyłam tępo w ekran laptopa, gdzie była wiadomość od
nieznajomego. Nie wierzę, że mogłabym mieć halucynację. Coś
ewidentnie mi tu nie grało. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń,
ale nie odwróciłam się. Nie miałam zamiaru rozmawiać o tym z
nimi.
Dokładnie 7 miesięcy temu był ostatni rozdział. Powodem dla którego, nic nie opublikowałam, była brak weny tego opowiadania.
Ten rozdział miałam gotowy już kilka tygodni temu, ale z racji tego że, chciałam by był taki, jaki chciałam, wiele razy poprawiałam i czytałam. Więc oto stwierdziłam, że już czas by dodać dzisiaj. Czekam na wasze opinię, co sądzicie.
Super. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńRadek
rozdział fajowy! :) I w sumie, to wciąga mnie ta akcja. Mam nadzieję, że teraz weny ci nie będzie brakowało, bo liczę na więcej! :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam!
Cieszę się, mam nadzieję że pozostaniesz dłużej tutaj :D Pozdrawiam .
UsuńCieszę się, że do nas wracasz. Nawet nie mam pojęcia, jak bardzo mi tego opowiadania brakowało, tak bardzo jestem ciekawa, jak to dalej rozegrasz.
OdpowiedzUsuńRozumiem Reyę sama w pewnych kwestiach zachowywałabym się tak samo. W szkole to już jest zupełnie mną, zawsze na samym początku roku szkolnego się błaźnię i wychodzi naprawdę źle. Cóż, taka już chyba jestem i nic na to nie poradzę. Wydaje mi się, że większość ludzi czuje się skrępowanie, kiedy ktoś patrzy się na nich przeszywającym wzrokiem akurat, gdy jedzą. Tak, to jest najbardziej upokarzający moment w ciągu dnia. Podoba mi się nastawienie dziewczyn, może pomogą jej zaklimatyzować się w nowym środowisku, bo jak na razie została rzucona w głęboką wodę i najwyraźniej zaczyna tonąć. Potrzebuje kogoś, kto poda jej pomocną dłoń, wprowadzi w ten świat. Prawdopodobnie sama wpadłabym w szał, gdybym była w takiej sytuacji, co Reya. Bardzo mi się nie podoba. Kim jest rzekomy X? Wpadła na pomysł z kamerami, ale wcale ich nie musi być. Wystarczy lornetka i dobry widok z okna, prawda? A co do sprawy z wiadomością mam pewną teorię, sądzę, że jest całkiem słuszna. Bill jest bardziej zdecydowany niż Tom w tym, co robi, mam nadzieję, iż z czasem ulegnie to zmianie.
Dużo weny Ci życzę, nie znikaj już z tym opowiadaniem i czekam na ciąg dalszy! :3
Na chwilę obecną napisze tylko tyle: zainteresowała mnie Twoja historia, jest intrygująca, pełno w niej tajemnic, zostaje tu na dłużej i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już niedługo ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :3