Po wczorajszym
incydencie, w ogóle nie poruszyłam więcej tego tematu chociaż wiedziałam,
że mnie to nie ominie. Słyszałam jak Bill kłóci się z Ojcem oto
co miało miejsce wczoraj. Nie przejęłam się tym, co mówią za
ścianą mojego pokoju, a powinnam prawda? Jestem pewna, że po tym
co się stało, już żaden federalny FBI mi nie uwierzą. Więc
Ojciec ma za swoje. Jego gwiazdorska duma nie pozwoliła inaczej
rozsądniej postąpić.
Zaraz po wstaniu z łóżka,
ubrałam się zadziwiająco szybko. Bez śniadania zmierzałam od
razu do szkoły, omijając salon, zastałam ich siedzących. Obaj
wstali i kierowali się w moją stronę, ale ja byłam szybsza.
Ubrałam kurtkę, i czapkę z daszkiem z napisem „ LA”
i wyszłam. Postanowiłam pójść
piechotą.
Pogoda
była dość ponura, mój
nastrój idealnie się do tego nadawał. Coś czuję, że będzie tak
cały dzień. Słyszałam jak z oddali Bill nawoływał moje imię,
nie odwracałam się, szłam dalej. Błądziłam myślami do dnia
wczorajszego. Nie rozumiałam dalej, jak to możliwe że wiadomość
zniknęła. Już nie myślałam o tej pieprzonej kamerze. Czy
mogłabym mieć wtedy, w tamtym momencie halucynacje?Nie, nie, i
jeszcze raz nie! Jestem pewna, że ta wiadomość tam była.
Pokręciłam głową przy tym się krzywiąc. Doznałam nagłego
bólu głowy.
Ught
Zaczynam
wariować.
Dochodziłam
do szkoły, mając gdzieś że każdy zerka na mnie. To denerwujące,
gdy obserwują każdy twój ruch. Może już kojarzą mnie z
nazwiskiem Ojca lub nie. Zapewne część uczniów tej szkoły na
pewno. Byłam cholernie przemoczona, wchodząc do szkoły,wszystkie
pary oczu skierowali w moją
stronę. Zaśmiali się.
Mogłam się tego spodziewać,
jakżeby inaczej. Od deszczu aż kapało ze
mnie. Szłam
w głąb korytarza do swojej szafki, odblokowując ją kodem jakim
zapamiętałam, po czym wzięłam wybrane książki na pozostałe
lekcje.
Pierwsze
co mam w planie, to matematyka.
Oh..
Muszę
przyznać się przed samą sobą że ja i matematyka nie idą dobrze
w parze. W poprzedniej szkole miałam małe kłopoty z tym
przedmiotem i dalej sobie nie radzę. Zawsze z pomocą Nauczyciela,
gdy mam zajęcia indywidualne coś mniej więcej zrozumiem.
Była
sytuacja kiedy Nauczycielka poprosiła mnie do tablicy. Miałam
wykonać zadanie.
Siedziałam
spokojnie ignorując, co Nauczycielka tłumaczyła przy tablicy.
Oczekiwałam na
dzwonek, niecierpliwie
patrząc na wiszący zegarek. Chciałam
już iść do domu i przy gorącej herbacie zagłębić się w moją
ulubioną lekturę zwaną ; „Cień”. Tak bardzo się uzależniłam
że wolę to, niż chodzenie do szkoły, której nie cierpię. Aż
uśmiechnęłam się na samą myśl o
tym, zamykając oczy. Rozmarzyłam
się.
Śmiech
zadźwięczał w
moich uszach. Otworzyłam oczy, całkowicie powracając do
rzeczywistości. Popatrzyłam na wszystkich, a potem na Nauczycielkę
skrzyżowanymi
rękami na klatce piersiowej.
Zdezorientowana, nie wiedziałam o co chodzi. Gula w gardle
spowodowała że nie potrafiłam wypowiedzieć „O co chodzi ?”
.Uczniowie nie przestali na mnie patrzeć i drwić jakiekolwiek słowa
skierowane w moją osobę. Zniecierpliwiona Nauczycielka powiedziała.
-
Panno Reya Trümper
może podzielisz się z nami nad czym tak dumałaś zamiast uważać
na lekcji? Prosiłam byś podeszła do tablicy i wykonała
rozwiązanie ale Trümper
się rozmarzyła.
Ponownie
usłyszałam gromki śmiech w klasie. Nienawidziłam tego.
Nienawidziłam, że nie mogę z tym nic zrobić. Nienawidziłam
mojej bezradności. Nienawidziłam tego, że nie
potrafiłam stać w swojej obronie. Dlatego byłam przezwana zawsze
„Niemową”. Byłam
zbyt strachliwa, aby się odezwać. Byłam zbyt nieśmiała by do
kogokolwiek podejść i podjąć nawet banalną rozmowę, z
kimkolwiek. Bałam się jakiegokolwiek ruchu aby coś wykonać,
wiedząc że każdy na ciebie patrzy. To zawsze mnie krępuje.
- Czekamy! - ponownie
odezwała się matematyczka.
-
Przepraszam.- Wydukałam tylko i podchodząc do tablicy ze spuszczoną
głową. Próbowałam wykonać rozwiązanie. Dzisiaj był nowy temat
o wyrażeniach wymiernych. Wzięłam kredę i zastanawiałam
się co pierwsze powinnam wykonać. Udawałam że myślę, a tak
naprawdę miałam pustkę w głowie. Nic nie rozumiałam. Totalnie
nic. Nowy temat zawsze, jeśli chodzi o matematykę zapoznaję
się, gdy jestem sam na sam z Nauczycielem. Zrozumienie czegokolwiek
przy trzydziestoma piątymi uczniami jest krępujące. Bez
koncentracji nie potrafię niczego wykonać.
Cała klasa śmiała
się ze mnie i plotkowała, nie zważając że ja tu jestem i
wszystko słyszę.
Matematyczka
nie należała do osób które pomagają takim słabszym
osobom jak ja. Drwiła tak samo jak inni w tej klasie. Była młoda,
ale też wredna i ostra. Stałam tak i patrząc na rozwiązanie od
kilku minut, w którym miałam dawno już zacząć.
-
Na miłość Boską wracaj do ławki! I się nie pokazuj mi na oczy.
- Jej krzyk sprawił, że odskoczyłam i popędziłam do
ławki. Chciało mi się cholernie płakać. Chciałam być w domu i
wtulić się w ramiona mamy. Poczuć jej ciepło i słów które
zawsze gdy mam jakiś problem, podnosi mnie na duchu.
To
było kiedyś. Gdy mama była jeszcze na świecie. W Berlinie to był
mój prawdziwy dom i tam się czułam zawsze sobą, gdzie była
babcia. Tu w Los Angeles było wszystko nowe. Nie chciałam tego, i
nadal nie chcę. Wciąż myślę, że się nie przyzwyczaję do tego
kraju i ludzi tutaj panujących wokół mnie.
Wszystko
się zmieni, czego wręcz nienawidziłam. Chociaż wiem, że zmiany
są dobre w życiu, ale nie jestem gotowa na to wszystko co mnie
otacza. Jestem po żałobie Matki i wolałabym pogrążyć się w
ciszy w swoim pokoju, jak dawniej. Nadal ubolewam nad stratą moją
rodzicielką.
Zanim
wejdę do klasy, muszę skoczyć do toalety. Nadal kapię od deszczu,
ale nie mam innych ubrań przy sobie by założyć jakieś suche. Już
mam dość tej szkoły, a nawet nie minęło
jeszcze tygodnia. I tak
bardzo chciałabym uciec, a nie mogę. To dopiero początek mojego
życia, w którym nie miało tak wyglądać.
Patrzyłam
w lustro, mokre
włosy od deszczu sprawiły że mi się zakręciły w loki.
Nienawidziłam tego, bo wyglądałam idiotycznie. Zawsze uważałam,
że mi nie pasuje i zawsze je każdego ranka prostowałam.
Poza
ułożeniem włosów do ładu nic innego nie mogłam zrobić. Czapkę
wycisnęłam, chociaż i tak nadaje się do wyrzucenia. Mam tylko
nadzieję, że Bill za to mnie nie zabiję. Spiesząc
się na drugie piętro do sali matematycznej, potykałam się o nogi.
Nie mogłam się spóźnić na drugą lekcję, wystarczyło mi już
to, że nie było mnie na pierwszej, a wolałabym
uniknąć ciekawskich spojrzeń w klasie.
Minuta
temu było już po dzwonku. Nie zdążyłam. Weszłam do klasy,
przechodząc na ostatnią wolną ławkę.
-
A przepraszam,
to nie łaska powiedzieć za spóźnienie? - usłyszałam głos
mężczyzny.
Chciałam
przejść niezauważona. A niech to szlag.
Odwróciłam się, wpatrując Nauczyciela przede mną. Hmm, nie
powiem przystojny. Przypomina mi na tego młodego policjanta, którego
poznałam w moim domu. Całkiem podobny, może ma brata Bliźniaka.
Nieważne.
- Przepraszam
za spóźnienie. - Powiedziałam i w końcu usiadłam. Wyciągając
książkę i zeszyt, próbując nie zwracać na siebie zbyt
dużej uwagi,
chociaż od wejścia do sali
już to się
stało.
Uczniowie
szeptali między sobą, a ja chowałam głowę w książce, udając
że zastanawiam się nad punktem rozwiązania zadania. Chociaż tak
naprawdę nie mam pojęcia o tym, ponieważ jestem w drugim dniu w
tej szkole, i wszystko jest dla mnie nowe. Nauczyciel biadolił i
kreślił, szybko rozwiązując. Tak zgrabnie się poruszał, jak
jego tyłeczek. Na Boga! O czym ja myślę?!.
Skarciłam się
w duchu. Zaczerwieniłam się i rozejrzałam po klasie, czy nikt nie
patrzył jak policzki mi palą za wstydzenia. Nikt. Każdy
zajął się swoimi sprawami.
Środkowa
część uczniów wzdychała do faceta od matematyki. Nic dziwnego.
Jest młody i przystojny. Po prawej
stronie przy oknach spisywała coś z zeszytu na zeszyt. Wyglądało
na odpisywanie zadań domowych. I ostatnia część, gdzie ja siedzie
po lewej stronie przy ścianie, skupiali wzrok na tablicy. Kujoni.
Obserwowanie
z mojego punktu widzenia, było lepszym zajęciem niż udawanie
rozwiązania, w którym nie miałam bladego pojęcia, co to za temat
przerabiamy w tej chwili.
.
Bliźniacy
nie odzywali się do siebie po wczorajszej kłótni. Tom
zawalił na całej linii z FBI, Bill rozumiał że to robi z troski
dla Reyi ale, nie pomyślał o konsekwencjach. Bał się o Reyę .
Dopiero ją poznawali, i Bill nie chciał wywierać
na niej zbyt dużej presji.
Nie
chciał by media się dowiedziały że Tom ma nastoletnią, nieślubną
córkę. Dlatego wyjechali do USA by, nie tylko rozwijać swoją
karierę w Stanach ale, także z
powodu przyjścia na świat jego bratanicy.
Chronił prywatność i swoją jak i brata.
Wiadomość
o ciąży nie tylko jego brata wstrząsnęła, ale także jego
rodziny. Jak wiadomo mu
było, że jego brat i jego przyjaciółka się przyjaźnili, ale
nigdy się nie spodziewał że mogliby być w związku. Nie
byli długo ze sobą niż 2 lata. Młodzieńcza miłość z lat
szkolnych, dopóki nie stali się popularnym zespołem na świecie.
Tom
chciał być z Loren. Był pewien swoich uczuć jak nigdy. Chciał
spróbować ją sprowadzić do Ameryki w raz z jego małą córeczką.
Niestety było już za późno. Loren nie chciała mu wybaczyć,
ponieważ gdy dowiedział się że będzie Ojcem wyparł się
natychmiast i nie pokazał się przez tydzień. Bill nie wiedział w
tamtym momencie, co się działo z nim. Martwił się o niego.
Jedyną osobą, którą mogła wiedzieć była jego przyjaciółka.
Milczała, nawet nie
odpowiadała na jego wiadomości jak i drzwi. A na jej mamę nie mógł
liczyć, była tak samo milcząca jak ona. Nikt nic mu nie mówił.
Był bezradny i nie mógł nic na to poradzić.
Dowiedział
się dopiero, gdy pewnego dnia Tom wrócił z imprezy, kompletnie
zalany o czwartej
nad ranem. Wszystko mu wyjaśniając, co działo
się w jego życiu. Oczywiście był wściekły, że dowiaduję się
jako ostatni.
Przez
pewien czas omijał brata, by przemyśleć. Tom od wyznania bratu,
nie wychodził z pokoju. Bill
nie mógł pozwolić bratu by się stoczył i żeby był z tym sam.
Mimo że był na Toma zły, musiał go wspierać. Mieli po prawie
dwadzieścia lat i dopiero wydawali trzeci
Album. Wyglądając
przez zasłonę okna, rozmyślał.
.
Obserwowali
ją, jak wchodziła do szkoły. Przemoczona
do suchej nitki, połowa ważniaków tej szkoły, wydobyła salwę
śmiechów. Nie znali jej, a już oceniali. Jednak oni tacy nie byli.
Wiedzieli,
jak to jest plotkować i zaśmiewać się z kogoś. Sami to
doświadczyli.
Byli
kiedyś popularni w całej
szkole, a teraz stali się
ofermami
z nie których
sytuacji,
którym im się przydarzyły.
Wiedzieli dobrze dlaczego. Wszystkie cztery
dziewczyny ukrywają tajemnicę, i starają się za wszelką cenę,
by nie wyszły na światło dzienne ale i tak co uczynili z
przeszłości, ktoś wyciąga fakty małymi kroczkami, co ich bardzo
przeraża.
Za późno
już by przeszłość odwrócić
trzeba
zapłakać, za tym co łatwo się kończy znaleźć sens istnienia na
nowo.
Od
tygodnia mieli spokój z tajemniczymi wiadomości, wysnucia jakiejś
zagadki, jakie dostawali w sms'ach czy e-mailach. Cieszyli się, że
mogą chociaż trochę odetchnąć, ale wiedzieli że nie na długo.
Że to cisza przed burzą. Znudzeni lekcją historii, wysyłali sobie liściki
nawzajem, kto jakie ma plany na wieczór bądź, co będą robiły po
lekcjach.
Bonnie wywracała oczami, nudząc się. Nie mogła się
doczekać lunch'u, by sobie poplotkować z dziewczynami. Jak zawsze.
Od rozstania dwuletniego związku, w którym tkwiła musiała sobie
powiedzieć STOP!.
Jej
związek przypominał bardziej toksyczny i nie mogła dalej tego
ciągnąć, oczywiście dalej go kochała. Z bólem serca zakończyła
związek po dwutygodniowego przemyślenia za i przeciw podjęła w
końcu decyzje o rozstaniu. Spodziewała się, z jego strony walki o
nią. Że może popełnia błąd i że jest o co jeszcze walczyć.
Nic takiego się nie wydarzyło. Wiadomość o rozstaniu przyjął
spokojnie, jakby oznajmiła mu że, nie może umówić się z nim na
randkę, i że musi to przesunąć na inny dzień. Rozstania i
powroty ciągłe nie miały sensu w związku ale, tysiąckroć się
zeszli iż myślała że, tak właśnie powinno być. Myliła się,
dawno powinna była to skończyć. Przecież po raz drugi do tej
samej rzeki się nie wpada, ale już dawno przekroczyła tą liczbę.
Pamięta, jak na początku było wspaniale, jak nawzajem się
wspólnie uzupełniały. Zdała sobie sprawę, że takie są
początki. Wierzyła w ten związek, iż może przetrwać. Szkoda
tylko że, to tylko było jednostronne. Jej pierwszy związek i
pierwsza miłość.
Od
rozstania mało kontaktowała, rzadko rozmawiała ze starymi
przyjaciółmi, czy nie wychodziła z pokoju na spędzenie czasu z
rodziną. Wagarowała, a także skandaliczne rzeczy wyprawiała wraz
z bratem. Jeden wielki skandal, który pamięta przeszedł do
historii, gdzie wcześniej mieszkała w Nowym Orleanie na Orleans
Ave, uczęszczając do MOUNT CARMEL ACADEMY. To wymknęło się jej
z pod kontroli, była zła i załamana, więc emocje wyrzucała z
siebie, co jej stanie na drodze. Rodzice to rozumieli, złamane
serce ale, do pewnego czasu, gdy ze szkoły byli wezwani rodzice,
dowiadując się że, ona i brat zostali ostatecznie wydaleni ze
szkoły.
Już
nie było kolorowo, byli wściekli. Jej bratu było totalnie
obojętnie. On ciągle coś skandalicznego zrobi, cokolwiek. Zatem
Bonnie nie, z wzorowanego zachowania spadła na naganne. Rodzice
byli rozczarowani, że tak nisko upadła. I tak właściwie złożyło
się tak, że jej Ojciec dostał propozycje pracy w innym miejscu, z
czym wiązało się z przeprowadzką. Zwisało jej to jak i jej
bratu, chciała jak najdalej być od tego miejsca, a przede wszystkim
od niego. I tak oto z Nowego Orleanu, jest w Los Angeles już ponad
rok.
Tu
o wiele bardziej się jej podoba, niż w poprzedniej szkole,
pomijając zarozumiałe osoby. Z dziewczynami od razu złapała
wspólny język. Podobają jej się tu jakie panują zasady. Poczuła
jak ktoś za nią stuka w jej plecy, odwróciła się, dostrzegając
swoją przyjaciółkę Tori.
-
Co? - syknęła cicho, zła że przerwała jej w rozmyślaniu. Podała
Bonnie karteczkę.
Co
robisz po lekcjach? Pamiętaj, że oprowadzamy nową dziewczynę.
Mam nadzieję że nie zapomniałaś?.
Oh!
Totalnie uleciało jej
to z głowy. Ciągłe myślenie o byłym, bolało jej serce ale,
przecież czas leczy rany. A te rany długo się goją, czy
kompletnie będzie moment, kiedy o nim zapomni? Może powinna była
się umówić z kimś z tej szkoły. Od roku, właściwie się z
nikim nie spotyka. Odpisując od razu, że nie ma problemu z
oprowadzenia po szkole nową dziewczynę.
Nic
szczególnego. Prawie zapomniałam, ale nie ma problemu. :)
Znowu
myślisz o nim? Powinnaś o tym dupku zapomnieć. Może lepiej
znajdź sobie kogoś, poczujesz się lepiej.
Przekazywali
sobie nawzajem z kartki na kartkę, odpisując aż do dzwonka.
Nareszcie –
pomyślała Bonnie.
.
Czekałam aż
wszyscy wyjdą z sali. Wolałabym być ostatnia, gdyż nie lubiłam
tłumu przeciskającego się, rzucania się do wyjścia na przerwę.
Kiedy wszyscy już wyszli, zbierałam wszystkie książki i zaczęłam
się kierować ku wyjściu, ale głos nauczyciela mnie zatrzymał.
-
Proszę na chwilę zaczekać.
Odwróciłam
się, patrząc na niego. Tak bardzo przypominał tego policjanta, iż
zaczynam stwierdzać,że oprócz pracy jako Policjant, uczy jeszcze w szkole.
-
Jesteś Reya Trümper
zgadza się? Córka Tom'a
Kaulitza?. Wybałuszyłam oczy. Skąd wiedział? Cholera!
wiedziałam, że to „TEN POLICJANT”. Jestem tego pewna, mało kto
rozpoznaje mnie w tej szkole, że jestem córką tego, boga
sex'u. Którzy
tak ubóstwiają fani.
Pff
Zdążyłam
poszperać w internecie, co nieco o swoim „Ojcu”. Dalej mnie nie
przeprosił, chociaż wykazywał się tą swoją troskę w moją
osobę. Myślę, iż nigdy
nie dojdziemy do porozumienia, jako córka z Ojcem, ponieważ od
wydarzenia w samolocie go znienawidziłam.
-
Skąd Pan wie?
-
Powinnaś się domyśleć. Wiesz, jak się ma brata bliźniaka i
mówicie sobie dosłownie wszystko.
-
Niech Pan wybaczy. Nie mam rodzeństwa, i niestety nie wiem jak to
jest mieć nawet koleżankę. —
jęknęłam niezadowolona.
Zdecydowanie nie lubiłam wtrącających się ludzi. Ten Facet
wysyłał do mnie negatywne wibracje. Na lekcjach jest skamieniały
do uczniów — co
zdążyłam zauważyć.
A w stosunku do mnie wydaje się miły, co mnie zadziwia.
-
Doskonale cię rozumiem. Musi tobie być ciężko, zwłaszcza po
ostatniej sytuacji. — Spojrzał na mnie uważnie.
-
A przepraszam bardzo, jakim prawem Pan się interesuje mną?
- Powiedzmy, że mamy wiele
wspólnego. —
Uśmiechnął się ciepło. -
Zmieniając temat, dam ci notatki który jeden z uczniów pożyczył
mi byś zapoznała się z materiałem. Nie jest tego dużo, daje ci
miesiąc na ogarnięcie tego co przerabialiśmy do tej pory. Możesz
już iść.
My?
Coś wspólnego? Nie sądzę, myli się Pan. Nie znam mnie Pan.
Ale tego już nie powiedziałam. Nie powinnam była prowadzić tą
rozmowę z Nauczycielem. Więc się odwróciłam i skierowałam się
do wyjścia.
-
Ah! Zapomniałbym, przekaż proszę Wujkowi, że przyjmujemy
zaproszenie na kolację, ale z godzinnym opóźnieniem.
~*~
Rozdział wyszedł mi dość długi. Nie jestem pewna co do tego rozdziału, zwłaszcza przed końcem rozdziału. Chciałabym znać wasze opinie. Wszelkie błędy jaki tu panują, proszę pisać w komentarzu.
super :D już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńRadek :)
Długo na Ciebie czekałam, wiesz?
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ta cała sprawa z FBI, tą wiadomością i brakiem nawet koleżanek u Reyi - coś mi tutaj śmierdzi. Nasza bohaterka nie będzie mogła ciągle unikać kontaktu ze swoim ojcem, będzie musiała w końcu z nim porozmawiać. Chociaż to on powinien pierwszy wyciągnąć rękę, co szybko jednak nadejść nie może, bowiem każdy zna tę jego męską dumę, przez którą tak wiele jest w stanie stracić. Dobrym przykładem jest chociażby zbyt późne obudzenie się i oswojenie z faktem, że jest ojcem. W takich przypadkach Bill wydaje mi się o wiele rozsądniejszy od swojego bliźniaka. Swoją drogą, to coś dużo w tym Mieście Aniołów bliźniaków, nie uważasz? :D Matematyczka z dygresji Reyi tak bardzo skojarzyła mi się z moją, że to aż z lekka przerażające. Moja przynajmniej nie drwi z uczniów, ale jak się wydrze, to ciarki człowieka przechodzą i nie ma ochoty się odzywać do końca lekcji. I w ogóle to, o co chodzi z tą kolacją? Dałaś mi teraz zagwozdkę, mam nadzieję, że szybko ukażesz tutaj coś nowego, bo nie mam ochoty zgadywać :D
Jeśli masz kłopot z błędami, zgłoś się tutaj: http://betowanie-ffth.blogspot.com/
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Oj! Wybacz :p Bardzo zwlekałam z koncówką tego rozdziału. Wydaję mi sie , że zbyt przeciągnęłam ten rozdział, co z resztą pewnie zauważyłaś, że jest dłuższy. Co do tematu rozdziału; Cóż, to prawda w końcu Reya, nie może stale unikać Ojca.(Ale nie zdradze tego jakie będą ich dalsze relacje). Druga sprawa, cóż któż wie ile jest w Mieście Aniołów bliźniaków? Zdradze jedną tylko związane z opowiadaniem. Otóż, Jak zauważyłaś Bracia Kaulitz zaprosili na kolacje bliźniaków Jackson'ów. Kaulitzowie mają w tym udział związane ze sprawą która zaistniała w ich domu. :)
Usuńdziękuję za ciemną stronę rozdziałową
OdpowiedzUsuńrozdział jest wciągający więc chętnie czekam na kolejny etap
gratuluję weny